Dostajemy rasowy thrash metal do jakiego nas przyzwyczaił Sodom. Słychać kontynuację ostatnich wydawnictw i tutaj nie ma niespodzianki. Band robi swoje i robi to bardzo dobrze. Imponuje na pewno fakt, że band pomimo swojego długoletniego stażu wciąż potrafi porwać słuchacza i zniszczyć mocnym riffem, pomysłowymi melodiami, czy techniką. Sodom to prawdziwa teutońska maszyna, która przeżywa swoją drugą młodość. Nowi członkowie idealnie wpasowali się do zespołu i słychać, że wiedzą jak grać thrash metal. Zachwyca na pewno duet gitarowy, bowiem Frank i Yorck rozumieją się i uzupełniają i te ich pojedynki potrafią przyprawić o dreszcze. Dużo dobrego się dzieje w tej sferze, pomimo że band tu niczym nowym nie zaskakuje. Sodom to przede wszystkim wokalista i basista Tom Angelripper. Pomimo swoich lat jego głos wciąż brzmi brutalnie i oddaje to co najpiękniejsze w Sodom jak i samym thrash metalu. Niezastąpiony lider, bez którego ciężko sobie wyobrazić muzykę tej kapeli.
"Genesis XIX" to dzieło, na którym błyszczy zespół, ale warto też pochwalić Joe Petagno za klimatyczną i taką oldscholową okładkę nowego krążka. Brzmienie jak zwykle zachwyca agresywnością i takim niemieckim feelingiem. Wszystko jest tak jak być powinno w przypadku płyt Sodom.
Na płycie znajdziemy 12 kawałków, które dają 55 minut muzyki i każdy z utworów coś wnosi do płyty. Zaczyna się od heavy metalowego, stonowanego i marszowego intra w postaci "Blind Superstition". Szybko atakuje nas dobrze znany "Sodom & Gommorah", który promował ten album. Band dobrze trafił z singlem, bo kawałek jest szybki, chwytliwy i oddaje to co najlepsze w stylu Sodom. Ciekawie zaczyna się również "Euthanasia", który zachwyca szybkim tempem i zadziornym riffem. To kolejny killer na płycie, który przywraca wiarę w współczesny thrash metal. Na płycie mamy też rozbudowane kompozycje i jedną z nich jest tytułowy "Genesis XIX". Sam utwór zachwyca szybkością, agresją i klasycznym feelingiem. Sodom znów pokazuje, że jest w szczytowej formie. "Nicht mehr mein land" to element zaskoczenia, bowiem band stawia na ojczysty język. Trzeba przyznać, że ciekawie brzmi niemiecki w połączeniu z thrash metalem. Dobrze wypada też energiczny "Glock'n Roll". To jest Sodom jaki znam i kocham. Jak to dobrze, że band nic nie kombinuje i dalej gra swoje. Kolejny kolos na płycie to "The harpooneer", który zachwyca intrygującymi solówkami gitarowymi. Band tutaj szaleje. Urozmaicenia dodaje heavy metalowy i stonowany "Occult Perpetrator". Band cały czas trzyma wysoki poziom i dostarcza nam sporo emocji. Na pewno na kolana rzuca rozpędzony i przebojowy "Indoctrination". Płyty nie można było inaczej zakończyć niż kolejny killerem. Taki właśnie jest zadziorny i brutalny "Friendly Fire".
Sodom to prawdziwy fenomen i to już nie tylko band o bogatej historii i potęga niemieckiego thrash metalu. To ponadczasowy band, który wciąż zachwyca i podtrzymuje płomień thrash metalu. Dzięki takim płytom jak "Genesis XIX" ten gatunek ma się dobrze i przeżywa swoją drugą młodość. Kto chce niech porównuje z innymi wielkimi płytami Sodom, można zestawiać z "Agent Orange". Dla mnie to jest trudne, więc skwituje tylko tak, że jest to kolejna genialna płyta w dorobku tej zasłużonej formacji. Brać w ciemno!
Ocena: 9.5/10
wtorek, 27 października 2020
SODOM - Genesis XIX (2020)
Thrash metal naprawdę dobrze się ma i można stwierdzić, że ten gatunek przeżywa swoją drugą młodość. W tym roku pojawiło się spora ilość wartościowych płyt z kręgu thrash metalu. Jednak wciąż wielką nie wiadomą był nadchodzący krążek niemieckiego dinozaura thrash metalu tj Sodom. "Genesis XIX" to pierwszy album z nowym perkusistą Tonim Markelem. To również wielki powrót gitarzysty Franka Blackfire, który nagrał z Sodom kultowy "Agent Orange", czy "Persecution Mania", a z Kreator "Coma of souls". Drugim gitarzystą został Yorck Segetz, którego można kojarzyć się z Neck Cemetery. Nowy skład, nowa muzyka, ale styl i jakość ta sama co zawsze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz