środa, 28 października 2020

WINTER TALES - The ghost of sirol (2020)

7 lat przyszło czekać fanom włoskiego Winter Tales na nowy album. "The Ghost of Sirol" to  kontynuacja "Voyager" i w dalszym ciągu band gra prosty i melodyjny heavy metal z domieszką power metalu. Band może nie jest najlepszy w tym co robią, ale grają muzykę prosto z serca i dzięki temu ich najnowszy krążek to solidna pozycja, która jest warta uwagi.

Okładka może jest nieco kiczowata, może troszkę bez pomysłu. Jednak to tylko okładka, a kluczową rolę jest oczywiście muzyka, a także umiejętności zespołu. Kapela na scenie metalowej działa od 2000r i potrafią tworzyć przede wszystkim melodyjny heavy/power metal z wyrazistymi riffami. Panowie pokazują na swoim najnowszym krążku, że potrafią stworzyć chwytliwe melodie, które łatwo zapadają w pamięci. Czasami brakuje ostatecznego szlifu, może czasami brakuje pazura, zadziorności czy większego nakładu mocy. Jednak mimo pewnych wad najnowsze dzieło Włochów wciąż zasługuje na uwagę.

Liderem grupy jest wokalista i gitarzysta Ruben Frattesi, który jest motorem napędowym Winter Tales. Trzeba przyznać, że idealnie on pasuje do stylistyki heavy/power metalu. Jego głos jest charakterystyczny i jest uroczy, zwłaszcza w górnych rejestrach. Duet gitarowy Luca i Ruben spisuje się dobrze i słychać współprace i wzajemne uzupełnianie. To jest podstawą tej płyty i tego bandu.

Echa starego Helloween mamy w przebojowym "Candle Light" i tutaj band na pewno błyszczy. Panowie dobrze sobie radzą z power metalową stylistyką. Niestety wolniejszy "The thin Rope" jest już troszkę nijaki i bez wyrazu.Kolejny szybki utwór na płycie to "Sunday strips", ale pomimo mocnego riffu, też nie potrzebne są tutaj zwolnienia. Czasami brzmi to troszkę nudnawo. Przebłyski mamy też w zadziornym i stonowanym "The ghost of sirol". Dobrze wypada też chwytliwy "Fear of the end" czy przebojowy "Vanishing Lights".

Winter Tales to nie jest może band, który powala na kolana, który nagrywa płytę idealną. To jednak band, który potrafi nagrać solidny heavy/power metal, który opiera się na prostych i solidnych motywach. Wszystko niby jest tak jak być powinno, ale brakuje elementu zaskoczenia i ostatecznego szlifu. Kto wie może kiedyś band nas jeszcze czymś zaskoczy.

Ocena: 5.5/10
 

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję że zaskoczą mnie zakończeniem kariery:), posłuchałem i myślałem że słucham jakiegoś starego winyla. Dżwięk jak z pudełka po kapuście, pomysłu żadnego i dużo by musieli mi zapłacić bym posłuchał ich jeszcze raz.Nie warto swojego czasu marnować, okładka jak muzyka -kiszka z górnej półki. Miło że recenzujesz takie knoty i nawet 5,5 im wystawiasz. Ja raczej wokół 0-1 bym oscylował.Stefan. Przez te twoje 5,5 włączyłem spoti i zmarnowałem 40 min uff. Wolę 10 razy kolędę Majestica posłuchać:) to nie znudzi się nigdy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś kiedyś wspominałeś że znasz osobiście wokalistę więc może to jest m.in. powód że wciąż słuchasz Majestica.Hehe Wiadomo że zawsze fajno posłuchać dzieł znajomych.Oczywiście grają świetnie.Przydaje się w obecnych czasach taka radosna muzyka,Wasz Qba

      Usuń
  2. Aaaaa odnośnie wciągających kawałów po przesłuchaniu których wciskasz ,,repeat,,to sprawdz np. Glory Force - The Restoration of Erathia

    OdpowiedzUsuń