środa, 7 października 2020

VHALDEMAR - Straight to Hell (2020)

"Straight to Hell" to jeden z tych albumów, na który czekałem. W końcu to najnowsze wydawnictwo hiszpańskiej formacji Vhaldemar, który w swojej muzyce zawiera patenty Stormwarrior, Gamma ray czy Manowar. Nowy album to swoista kontynuacja poprzednich wydawnictw i to akurat dobry znak. Od tej kapeli nie wymaga się eksperymentowania ani grania czegoś nowego, a wręcz przeciwnie grania wciąż tego samego heavy/power metalu.

Vhaldemar nie zawiódł i wciąż pokazuje, że trzeba się z nimi liczyć jeśli chodzi o heavy/power metal. To jest ten zespół, który znam i kocham. W dalszym ciągu mamy epickie riffy, zadziorne solówki i duże pokłady wciągających melodii. Band mimo upływu lat nie zatracił swojej tożsamości i to jest piękne. Jak zwykle imponują partie wygrywane przez Pedro, który jest w szczytowej formie. To co wyprawia ten pan przyprawia o dreszcze i tak powinien brzmieć heavy/power metal. Vhaldemar nie byłby sobą gdyby nie charakterystyczny wokal Carlosa, który swoim drapieżnym głosem sprawia że ta kapela jest jedyna w swoim rodzaju. "Straight to hell" to rasowy album tej grupy i tutaj nie ma niespodzianki.

Klimatyczna okładka i soczyste, dopieszczone i pełne energii brzmienie to elementy, które już na wstępie pokazują, że szykuje się nam album wysokiej klasy. Sam materiał jest urozmaicony i dobrze wyważony. Zaczynamy od zadziornego i bardziej klasycznego "Death to the Wizard" i ten hołd dla Manowar jest słyszalny. Na taki Vhaldemar zawsze warto czekać. Dalej atakuje nas nieco mocniejszy i bardziej power metalowy "My spirit" i tutaj band nie boi się czerpać z twórczości Gamma Ray. Na nowym albumie roi się od petard i to takich w stylu pierwszych dwóch płyt. Taki właśnie jest energiczny "Afterlife" i to chodzi w power metalu. Heavy metalowy "Straigh to hell" to taka mieszanka Manowar i Judas Priest. W takiej klasycznej odsłonie band też wypada znakomicie. Band przyspiesza w znakomity "Damnations here" i znów dają o sobie znać wpływy Gamma Ray. Stary dobry Vhaldemar, którego fani pokochali za ten rasowy power metal z dwóch pierwszych płyt. Powrót do korzeni i to w wielkim stylu. Nie wiem czemu, ale "Fear" mocno kojarzy mi się z innym wielkim niemieckim bandem, a mianowicie Primal Fear. Podobne skojarzenia wywołuje heavy metalowy "Black Mamba". Tradycyjnie na płycie pojawia się kolejna odsłona "Old King Visions" i znów kwintesencja tej kapeli. Brawo Panowie, to jest Vhaldemar taki jaki znam z dwóch pierwszych płyt.
 
Vhaldemar jest na scenie od 1999r i jest to przedstawiciel starej szkoły heavy/power metalu w niemieckim wydaniu. To specjalista, który potrafi wymieszać patenty Manowar, Gamma ray czy stormwarrior i być przy tym autentycznym. Kapela już dawno wypracowała swój styl i jest jemu wierna, a to przedkłada się na jakość nagrywanych przez nich płyt. "Straight to hell" to kolejna perełka w ich dyskografii, ale inaczej nie mogło być. All Hail to Vhaldemar !

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz