poniedziałek, 2 maja 2022

SATANS HOST - The legacy will never Die (2022)


 7 lat czekania, ale już jest nowy album amerykańskiej formacji Satans Host. Kapela działała już na przełomie 1977-1988 wydając jeden album, potem powrócili na dobre w roku 1994. Mają doświadczenie i swój własny, mroczny styl. Nowy album zatytułowany "The legacy will never die" nic się nie zmienia i dalej dostajemy mroczny heavy metal z wyraźnymi wpływami Mercyful Fate, czy Hell.

Wokal Harry'ego Conklina to podstawa jeśli chodzi o muzykę Satan's Host. Jego specyficzny i wyrazisty wokal sprawia, że muzyka Satans Host ma swój klimat i charakter. Harry potrafi czarować, a także porwać wysokimi rejestrami. Znacznie więcej mógł dać z siebie gitarzysta Patrick Evil. Niby wygrywa solidne partie gitarowe, gdzie słychać nawiązanie do klasyki i do lat 80. Niestety brakuje troszkę energii i takiej świeżości. Płyta na dłuższą metę stała się taka jednowymiarowa i nieco nużąca. Płytę otwiera "Deadmans walk", w którym postawiono na stonowane tempo, na mroczny klimat i rozbudowaną formę. No brzmi to całkiem ciekawie. Podobny klimat mamy w "From the dark", choć tutaj jest znacznie więcej energii. Sporo amerykańskiego heavy/power metalu można uświadczyć w złożonym "Shadows Blood" i znów utwór mógłby być krótszy. Najlepsze z płyty są energiczny "Altars in Hell" i przebojowy "Astarte". Sporo dzieje się również w 9 minutowym kolosie "Mysticum". O dziwo band potrafił zauroczyć słuchacza przez cały kawałek. Jest pasja, jest zgranie i ciekawym pomysł na melodie. Bardzo udane zwieńczenie płyty.

Satans Host nagrał już ciekawsze płyty, a ta tutaj to po prostu średnia z porywami na bardzo dobry album. Troszkę ten album jednowymiarowy i taki nieco na jedno kopyto. Mroczny klimat i niezbyt trafione pomysły to kiepska mieszanka. Doświadczenie i umiejętności muzyków uchroniła ten album przed straceniem. Warto zapoznać się, ale czy jest to płyta na miano top 10? Raczej nie...

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz