sobota, 7 maja 2022

MOTOR SISTER - Get off (2022)


 Hard rock naprawdę dobrze prezentuje się w tym roku. Pojawia się naprawdę sporo wartościowych płyt i do tego grona na pewno trzeba wpisać "Get off" grupy Motor Sister. Amerykańska supergrupa, która swój debiut wydała 7 lat temu postanowiła nie kończyć swojej przygody i jeszcze raz wydać naprawdę solidną mieszankę heavy metalu i hard rocka. W ich muzyce usłyszymy wpływy Armored Saint, Motorhead, ale również Anthrax czy nawet Ac/Dc.

Kto tworzy tą supergrupę? Basista Joey Vera z Armored Saint czy Fates warning, perkusista John Tempesta, którego znamy choćby z Exodus. Gitarzyści to Jim Wilson i Scott Ian, a na wokalu charyzmatyczna Pearl Aday. Nie wiem czemu, ale ma tak mocny głos, że dałbym sobie rękę uciąć że to chłop za sitkiem. Głos wyrazisty i na dodatek momentami wokal przypomina mi Belladone i to akurat miły smaczek. Brawa też dla Scotta Iana, który przemyca patenty Anthrax, a cały czas trzyma się stylistyki heavy metalu i hard rocka. To jeden z moich ulubionych gitarzystów i kocham jego charakterystyczny styl gry na gitarze. Pełno tu wciągających riffów i atrakcyjnych  melodii, które czynią ten album bardzo atrakcyjny.

Wystarczy odpalić otwierający "Can't Get High Enough" i już można znaleźć pełno patentów Anthrax. Utwór energiczny, zadziorny i zagrany z pomysłem. Jestem na tak i taki miks heavy metalu i hard rocka odpowiada mi. Pełno tutaj hitów i kolejny z nich to "Right there, just like that". Imponuje riff i dynamika rozpędzonego "Excuse me, Your life exposed". Hard rock pełen szaleństwa i zadziorności. To jest to. Panowie czerpią z tego niezłą radość i ta pozytywna energia zaraża. Echa motorhead można usłyszeć w "Bulletproof", zaś coś z Ac/Dc mamy w "bruise it or lose it".

Cała płyta kipi energią i mocnymi riffami. Materiał jest urozmaicony, a każdy utwór potrafi zaskoczyć i porwać słuchacza. Nie ma miejsca na nudę, a panowie po raz kolejny pokazują, że Motor Sister to nie tylko odskocznia od macierzystych kapel, ale zespół z prawdziwego zdarzenia, który już zagrzał na stałe w hard rockowej scenie. Warto znać "Get off".

Ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. Heavy metal w tym roku prezentuje się naprawdę wyjątkowo ! W roku poprzednim miałem zapisanych 10 płyt z heavy metalem i gatunkami pośrednimi, a teraz przez 4 miesiące tych płyt jest już ponad 20 ! Mówię o zespołach, których nie znałem, ale nie tylko. Moja ścisła tegoroczna czołówka to Mirror, Eliminator, Martyr, Stray Gods, płyty świeże ale i wcześniejsze, a jest przecież i Saxon, a z innych Star One, Steelballs, Subfire, Tempelheks, Defiant, Maule, Adamantis, Dark Secred, Terra Odium, Ravenous. Wręcz pławię się w muzyce, czego i wszystkim życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem że przyszło nam żyć w czasach zniewieściałych chłopców, bab z brodami i 37 różnych płci, ale zaręczam że Pearl to nie tylko stuprocentowa kobitka, ale też żona Scotta Iana.
    Nie przyłożyłeś się tym razem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest jak myślisz o jednym a pisze się coś innego. Dzięki za czujność, już poprawiłem bład :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jasne, jasne hehe "wokal przypomina Belladonnę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak słabego roku w metalu to nie pamiętam od 2014. Nędza z bryndzą, wytwórnie zalewają nas co tydzień multi-produktami, zwykle na jakość zamiast na ilość. Takiej ilości shitów to nigdy nie było, jakby wszyscy z jakiegoś covidowego letargu się urwali i wydaja jakieś niesłuchalne kefiry. Kilka wypustów Frontiers coś tam się wyróżnia wśród tej masy maślanej, ale kto będzie o Black Eye czy Starchaser pamiętał za rok?

    Saxon - najgorsza płyta od czasów Into The Labyrinth
    Annihilator? Już dawno powinien się rozwiązać
    Abbath sam się ośmiesza.
    Ereb Altor goni w piętkę od trzech płyt.
    Amorphis niestety posmęcił znów, a tak było ciekawie na Under The Red Cloud...
    Satan po raz pierwszy po reaktywacji taki niewyraźny....
    Na Wolf nawet nie liczyłem, bo oni ostatnią dobrą płytę nagrali w 2006.

    Na mojej liście normalnie już o tej porze roku było 25 pozycji, teraz ledwo 12 uciułałem. Dwie najciekawsze płyty, które nawet nie weszły do topu to Voivod i Wilderun.

    Płacz, szloch i dramat po prostu.

    OdpowiedzUsuń