niedziela, 29 maja 2022
FALLEN SANCTUARY - Terranova (2022)
A o to i jest. Jedna z tych płyt na które wyczekiwałem z wielką niecierpliwością. Zapowiedzi zapowiadały prawdziwy grom z nieba i nadzieje na prawdziwe poruszenie w power metalu. Czy faktycznie Fallen Sanctuary z Austrii spełnił pokładane w nim nadzieje? "Terranova" to nie debiut jakiś tam żółtodziobów, a prawdziwy dzieło stworzone przez miłośników melodyjnego metalu. Panowie użyli główny składnik, czyli power metal, ale nie zapomnieli o aspektach melodyjnego metalu, progresywnego czy stricte hard rocka. Band znakomicie balansuje między różnymi gatunkami. Wielkie nazwiska tym razem są fundamentem do wielkiej muzyki.
Na okładce widać nazwiska dwóch liderów. Gitarzysta Marco Pastorino, którego dobrze znamy z genialnego występu w Flames of Heaven czy równie dobrze znanego bandu Temperance. Drugi bohater to Georg Neuhauser, którego znamy z Warkings czy Serenity. Głos iście niszczący, to jest jeden z ciekawszych wokalnych występów tego roku. Brawa na stojąco dla tego pana. Jest jeszcze perkusista Mocerino z Temperance i basista Gozzi z Eternal Idol. Same gwiazdy i nic dziwnego, że aż tak zaiskrzyło między nimi. Muzyka klimatyczna, melodyjna i pełna różnych smaczków. Cieszy, że nie jest jednowymiarowa i na jedno kopyto. Znakomicie urozmaicona muzyka, która dostarcza sporo frajdy. Nie brakuje to godnych uwagi popisów gitarowych, czy chwytliwych melodii. No i te nośne refreny, które sieją zniszczenie. Szczęka opada od samego początku.
Otwieracz nie pozastawia wątpliwości co do jakości. Tytułowy "Terranova" to coś dla miłośników power metal w stylu starego Helloween, Sonata Arctica cz Edguy. Co za riff, co za świeżość i zarazem klasyczne podejście do tematu. Brawo! Nutka progresywności i nowoczesności pojawia się w zadziornym "Now or Never". Ten mrok i nieco toporny charakter też nie psuje efektu. Panowie znakomicie bawią się konwencją. Cały czas się coś dzieje. Refren w "Broken Dreams" jest po prostu genialny i nawet bez gitar sieje zniszczenie. Kwintesencja melodyjnego metalu i power metalu. Jak to brzmi, no czysty geniusz. Kolejny killer to rozpędzony "Rise againts the world" i znów nie tylko refren sieje zniszczenie, ale i energiczny riff. Panowie mają pomysł na hity i robią to perfekcyjnie. "Destiny" brzmi bardzo oldschoolowo i zarazem świeżo. W "Trail of Destruction" można doszukać się wpływów Avantasia czy Edguy, ale mimo nieco hard rockowego wydźwięku kawałek szybko wpada w ucho. Dalej jest jeszcze nieco progresywny "Bound to our legacy" i nawet komercyjna ballada "wait for me" przykuwa uwagę i zapada w pamięci.
Miała być petarda i poruszenie w power metalu, no i jest. Dostałem to na co czekałem, czyli świetnie wyważony power metal z nutką progresywności, melodyjnego metalu i rocka. Świetni muzycy nagrali świetny album o którym będzie się jeszcze mówić i mówić, a fani będą komentować. Pewnie nie wszystkich ruszy, bo każdy ma swój gust. Album idealnie trafił w mój gust i mam nadzieje, że ten band to nie tylko chwilowy kaprys muzyków.
Ocena: 10/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No nareszcie i fani power metalu mają swoją ucztę, bo w tym roku cieniutko, oj cieniutko w tym temacie było... Ja fanem power metalu nie jestem, ale właśnie, obudzony w środku nocy doceniam Fallen Sanctuary. Jest ten ogień !
OdpowiedzUsuńZgadzam się, mało było ciekawych płyt w tym gatunku. Power paladin i new horizon najlepiej wypadły jeśli chodzi o początek roku 2022
Usuńprobably the most boring singer in Power metal.
OdpowiedzUsuńhola me gustaria conseguir este album gratis en mp3 se podra? gracias espeor el link
OdpowiedzUsuńMuzyka przeciętna, melodie - swieże, ale głos wokalisy - rewelacja. Z zainteresowaniem bede śledził ich karierę. J-23
OdpowiedzUsuń