niedziela, 16 kwietnia 2023

SMOULDER - Violent Creed Vengeance (2023)


 Nie, to nie jest zagubiony klasyk lat 80. To najnowszy krążek kanadyjskiej formacji Smoulder, która stara się przypomnieć nam muzykę takich zespołów jak Manilla road, Cirith Ungol, czy coś w klimatach Eternal Champion czy Visigoth. Stawiają na epicki heavy metal z nutką doom metalu, czy nwobhm.4 lata czekania na drugi album Smoulder i o to jest "Violent Creed of vengeance".

Miłym dodatkiem jest okładka autorstwa Micheala Whelana, który tworzył okładki dla choćby Cirith Ungol. Kiedy odpala się płytę, to można się przekonać, że odzwierciedla zawartość. Klimat lat 80 jest obecny i samo brzmienie też mocno wzorowane na tamtym okresie. W muzyce Smoulder ważnym ogniwem jest głos Sary Anny, który swoim głosem dodaje zadziorności i klimatu. Ma ciekawą barwę głosu i momentami przypomina głos Marty Gabriel. Kawał dobrej roboty odwalili z pewnością gitarzyści Vincent i Wolf. Nie brakuje złożonych partii, klasycznych dźwięków i dbałości o detale. Sporo tutaj atrakcyjnych melodii, solówek i riffów. Płyta jest pod tym względem dopracowana.

Otwierający "violent creed of vengeance" to podróż w znane rejony i choć brzmi to znajomo, to pojawia się uśmiech na twarzy. Brzmi to klasycznie i ten klimat lat 80 jest bardzo autentyczny. Podoba mi się energia i zadziorność w "the talisman and the blade" i do tego te wpływy Iron maiden. Co za killer. Dalej mamy 7 minutowy "Midnight in the mirror world", który również zbudowanych jest na znanych patentach. Pomysłowe aranżacje i sam zarys utwory imponuje od pierwszych dźwięków. Kto kocha szybkie kawałki, ten z pewnością pokocha energiczny "Path of Witchery" i w takiej stylistyce band również wymiata. Mamy jeszcze dwa kolosy. Klimatyczny "Victims of Fate" i epicki "Dragonslayer Doom", który faktycznie zabierają nas do rejonów doom metalu. Jest mrok, stonowane tempo i wszystkie te smaczki tego gatunku. Finał jest naprawdę ekscytujący.

Jestem oczarowany. Płyta trafiła w mój specyficzny gust. Klasyczne dźwięki, utalentowani muzycy i materiał, który nie nudzi, a wręcz przeciwnie. Ta płyta potrafi przesiąknąć słuchacza, poruszyć go i zapaść w pamięci. Jest tutaj wszystko co potrzeba w takim graniu. Jest epicki kolos, ciekawe partie gitarowe, chwytliwe refreny i szybkie petardy. Nie mam większych zastrzeżeń, a band zasługuje na większy rozgłos. Polecam!

Ocena : 9/10


5 komentarzy:

  1. Dziwne, jakby garażowe brzmienie, a wokal mocno stłumiony i głęboko gdzieś schowany, utwory zlewają się w jednomiarową trudno strawną papkę, nawet nie dotrwałem do końca przesłuchania, szkoda...może z innym wokalem była by to całkiem fajna płyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyta dobra, choć więcej niż 7 na 10 bym chyba nie dał. Tak jak już ktoś wcześniej wspomniał, utwory mogą się nieco zlewać ze sobą. Brakuje mi takiego hitu jak choćby Bastard Steel z debiutu. Osobiście z większym zaciekawieniem czekam na nowy krążek amerykańskiej Tanith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Also give a try Blood Star the surprise of the year

      Usuń
  3. One of the best albums of the year

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem gdzie Łukaszu słyszysz podobną barwę do Marty Gabriel...Kobita ze Smoulder pod każdym względem (barwa i skala) to koszmar....

    OdpowiedzUsuń