piątek, 7 kwietnia 2023

POWERWOLF - Interludium (2023)


 
Nic tak nie przyspiesza bicia serca miłośnika power metalu jak nowa dawka muzyki od niemieckiej gwiazdy jaką jest Powerwolf. Fenomen ich nie minął i wciąż potrafią czarować swoją muzyką. To, że zjadają swój ogon i nagrywają kompozycje bliźniaczo podobne to jest grzech, który trzeba im odpuścić. Tworzą muzykę wysokich lotów i to się liczy. W tym roku band postanowił wydać "Interludium" i ti nietypowa pozycja. Nie jest to typowy album, bo przecież są tu nowe utwory, ale i takie które można było usłyszeć wcześniej. Nie jest to też typowa składanka najlepszych utworów. Dobrano tutaj taki zestaw kawałków, że ja postanowiłem potraktować to jak nowy album.

36 minut muzyki Powerwolf to może niezbyt dużo, ale wystarczyć żeby zapaść w pamięci i zostawić ślad po sobie. To muzyka znana i typowa dla tej kapeli. Duża dawka melodyjności, podniosłego klimatu, gdzie słychać gdzieś tam echa dokonań Sabaton czy Bloodbound. Jest też kilka patentów, które zabierają nas do czasów "Bible of the beast" czy "Blood of the saints". Bracia greywolf jak zwykle imponują swoją grą i wyczuciem. Lata lecą, a oni wciąż potrafią zachwycić i powalić na kolana. Słucha się tego jednym tchem. Powerwolf nie byłby tym zespołem, który kochamy gdyby nie właśnie wyjątkowy głos Attily Dorn. Ten orkiestrowy i podniosły klimat, to jego sprawka.  Muzycy zwarci i gotowi, przepiękna okładka i wysokiej klasy brzmienie, no to czas przyjrzeć się zawartości.

Płytę otwiera nowy utwór w postaci "Wolves of War". Klimatyczne wejście, potem riff znany nam z wielu innych utworów Powerwolf. Tak, nie ma tutaj nowości, nie ma elementu zaskoczenia. Jednak mimo wszystko jest zachwyt, jest radość. Band pokazuje, że można zjadać swój ogon a przy tym tworzyć power metal wysokich lotów i dobrze się bawić. Tym razem utwór mocno nawiązuje do okresu "Blood of the saints", co mnie bardzo cieszy. Dalej mamy znany nam wcześniej "Sainted by the storm", choć wcześniej nie zdobił żadnego albumu.  Refren to istny majstersztyk i ten piracki klimat w tle robi swoje. Podobnie wygląda kwestia "My will be Done", który też band wcześniej udostępnił, ale dopiero teraz pojawia się na albumie. Sam utwór też ma sporo elementów z czasów "Blood of the Saints" co znów jest sporym plusem. Jest energia, rozmach i duża dawka przebojowości. Dalej mamy kolejny hicior w postaci "No prayer at midnight" i tutaj wystarczy spojrzeć na tytuł i już można sobie wyobrazić jak kawałek brzmi. Rasowy hit powerwolf. Bardzo dobrze prezentuje się niezwykle melodyjny i urozmaicony "Wolfborn". Na tej płycie znajduje się też perełka "Stronger than the sacrament", który ma wszystko to co najlepsze z pierwszych płyt Powerwolf. Też ciekawy klimat ma "midnight Madonna", który zabiera nas w bardziej komercyjne rejony. Przebój z prawdziwego zdarzenia i w sumie to przykład, że Powerwolf potrafi też zaskoczyć i zabrać słuchacza w nieco inne klimaty.

Dla fanów Powerwolf będzie to kolejne wielkie święto i powód do wielbienia swoich idoli. Płyta typowa dla tej kapeli i raczej nie przekona tych co nigdy nie byli za tym bandem. Ci co znają Powerwolf będą zachwyceni, bowiem band znów dostarcza power metalu z górnej półki. Tradycyjnie mamy do czynienia z kopalnią hitów. Polecam!

Ocena: 9/10

7 komentarzy:

  1. I never understood why this band is famous, for the true power metal warriors certainly not something monumental. But as long as bringing new fans to metal that's OK

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyta w stylu Intermission od Stratovariusa, nawet w nazwie. Jak zwykle melodyjna, przebojowa i w charakterystycznym stylu. Trafia do mnie tym bardziej, że bonus tracki z poprzednim albumów (jak Stronger than...) nieraz były lepsze niż pełnoprawne utwory.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Wielki Piątek, dla Chrześcijan taką płytę z TAKĄ ? okładką umieściłeś ? Pamiętam jak kiedyś zapytałem o płytę Stripera, odpowiedziałeś, że niektórzy mogą poczuć się urażeni. A teraz, już nie można urazić, nikogo , tak ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urażeni metalowcy... ale się ta publika spedaliła.

      Usuń
    2. Okładka nawiązuje do ukrzyżowania ale to tyle. Okładka ma klimat fantasy..czy kogoś to uraza? A co znamy powerwolf od dziś? A okładka bible of the beast czy blood.of the saints,? Taki jest powerwolf i też może komuś nie pasować tak jak i stryper co już pisałem. Kwestia gustu, a może ktoś nie lubić słuchac o Jezusie czy zmartwychwstaniu. Tak jak ktoś może nie lubię o szatanie. Kwestia gustu. Afera niczym jak Nergal godło przerobił na potrzeby szaty graficznej do trasy koncertowej. Nie pamiętam nic o urządzaniu co do atrypera tylko że nie kaDemu tematyką może pasować i tyle. Recenzja albumu jest tak jak i powerwolf. Podobają mi się te zespoły to będę pisał o nich. Dyskusja w sumie zbacza w złym kierunku. To blog o muzyce Anię o wierze czy polityce lub innych pierdolach. To nie miejsce na to.

      Usuń
    3. Tutaj nie trzeba niczego tłumaczyć, bo i po co. Heavy metal jest jaki jest, słucham go od lat 70-tych ubiegłego wieku, bo taki mam gust. O co innego tutaj chodzi, że akurat w ,,ten dzień,, i ,,taka okładka,, , przypadek ? Sam sobie odpowiedz na to pytanie, mnie nie musisz niczego wyjaśniać.

      Usuń
  4. No fakt, to jest niezły zbieg okoliczności. Fakt mogłem zaczekać, mogłem opublikować recenzję później. Nie sadziłem, że kogoś tak może to ruszyć.

    OdpowiedzUsuń