sobota, 22 kwietnia 2023

ANGUS MCSIX - Angus Mcsix and sword of power (2023)


 Kiedy w roku 2021 pojawił się news, że rozchodzą się drogi Gloryhammer i wokalisty Thomasa Winklera to fani byli w szoku. Powód w sumie do końca nie jest w pełni znany, aczkolwiek teraz fani Gloryhammer będą mogli czerpać z tego korzyść. Gloryhammer dalej jest i ma się dobrze,  a w tym roku pod skrzydłami wytwórni Napalm Records wyda swój nowy album. Thomas Winkler w 2022 r powołał do życia Angus Mcsix i to z podobną muzyką co Gloryhammer. Dla fanów to prawdziwa uczta. Warto dodać, że sporą rolę w nowym zespole Winklera odgrywa jeden z najważniejszych muzyków power metalowego światka, czyli  Sebastian Levermann z Orden Ogan. Tak o to w tym roku też postanowili pokazać światu swój debiutancki album, zatytułowany "And the sword of power".

Stylistyka mocno nawiązuje do gloryhammer, więc jest melodyjnie, momentami kiczowato. Tylko, że odnoszę wrażenie że Angus Mcsix troszkę przegina. Ociera się o jakiś pop rock, kicz czy jakieś melodie rodem z gier komputerowych. Cała ta fantasy otoczka i teksty potrafią też zajść za skórę słuchaczowi. Niby przypomina to co ostatnio zrobił Victorius, tylko Angus jakoś tak przegina to i to w złą stronę. Thomas Winkler to wiadomo, znakomity wokalista, który oddaje piękno power metalu. Sebastian to wiadomo, że muzyczny geniusz i potrafi czarować. Warto pochwalić również gitarzystkę Thalię, która mimo że nie jest znana szerszej publiczności, to jednak ma talent. Co z resztą na kanale youtube pokazała nie raz. Niby wszystko składa się w znakomitą i spójną całość i powinny być zachwyty i przezywanie, jaki to nie jest znakomity album.

Jednak tak nie jest. Płyta jest lekka, melodyjna, ale czasami ten kicz, to ocieranie się o pop czy rock. Nie do końca trafia mnie forma, a także aranżacje. Otwierający "Masters of the universe" niby czaruje i ten rycerski charakter daje o sobie znać. Gdzieś tam coś z Orden Ogan można wychwycić. Dobrze wypada melodyjny "Sixcalibur", choć też ocieramy tutaj mocno o kicz i tandetę. Gdyby brzmiało to może bardziej poważnie, może w nieco innej aranżacji to może byłoby lepsze? Teksty i sam styl w "Laser shooting dinosaur" odstrasza i choć to skoczny i taki radosny kawałek, to jakoś specjalnie nie trafia do mnie. "Ride To Hell" też jakiś taki dyskotekowy i przesłodzony. Aranżacje nie działają na korzyść. Mamy też przebojowy "The key to eternity", który broni się prostym i łatwo wpadającym refrenem, który ma coś z Bloodbound. Też dobrze wypada "In a Past Reality", ale też band jakby bardziej ogranicza te przesłodzone, komputerowe dźwięki.

Power metal to jest coś czym żyję i czym się zachwycam. Nie mam nic przeciwko słodkim, radosnym, czy dziecinnym dźwiękom. Oczywiście są też pewne granice i czasami brakuje pewnego ładunku wyrozumiałości. Niby jest to lekkie, przebojowe i niektóre momenty zapadają w pamięci. Tym razem dominowało uczucie irytacji i jakiegoś zniechęcenia. Tym razem nie wyciągnę miecza i nie wybiorę się w w świat fantasy razem z Agnusem Mcsix. Na pewno znajdzie godnych fanów i sprzymierzeńców.  Nasze drogi się rozchodzą. Oczywiście życzę powodzenia!

Ocena: 6/10

13 komentarzy:

  1. Kieeepska recenzja wynikająca z fałszywych założeń. To nie miał być epicki serious power metal. Dla mnie fanatyka power metalu to album nawet odrobinę lepszy od ostatniego Gloryhammer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo że nie miał być na serio. Ale w takim kiczowatym power metalu też album dla mnie co najwyżej dobry. Wiadomo są różne gusta. Dla jednych może to być nawet album roku. Wszystko możliwe. Wszystkim nie da się dogodzić. Dla mnie za słodko, za.kiczowato. wolę odpalić ostatni victorious

      Usuń
    2. I desagree it so awful power metal

      Usuń
    3. Utter nonsense, it's a very good "cheesy" experimental Power Metal album

      Usuń
  2. Wow co? Ostatni Victorius to słabiej zdecydowanie od "space ninja from hell". Angus nowy daje radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co zrobić ja tak to widzę, nie każdy musi podzielać moją opinię. Grunt że Tobie się podoba😊

      Usuń
    2. "bo ja mam opinię"... ;)

      Usuń
    3. Jeszcze wracam do tej płyty i katowanie nie pomaga. Jakoś mnie irytuje i nie porywa mnie. Jasne są genialne momenty, ale jako całość to już nie. Tak już jest że zawsze będą zdania będą podzielone. Każdy co innego lubi.

      Usuń
  3. Witam. Taa jeszcze miesiąc temu miałem już kupić pre-order Angusa :). Jestem maniakiem poweru : Twilight Force, Victorius , Gloryhammer itp. Ponad tysiąc płyt na półce iiii zabili mi kolejnego ćwieka. Słucham i mam ten sam dylemat co prowadzący ten blok. Ostatnio kilka niespodzianek miłych , i kilka zagwozdek , i to właśnie tu mam kupić czy odpuścić. Niby dobre ale coś jest nie tak, i nie chodzi że słodko tylko brak mi mocy i uderzenia. Mam nadzieję że nowy Gloryhammer nie odpuści sobie. Bo Angus niby ok ale nie wiem co jest nie tak z tą płytą. Słucham już 4 raz i (spoti) nie wchodzi mi. Za to nowy Kamelot mogę cały czas i rozwala za każdym razem a przecież odpuściłem ich sobie dawno temu. No cóż jeszcze ze 3-4 razy i zdecyduję. Ale max 6/10. Wasz Stefan

    OdpowiedzUsuń
  4. What are we talking? It's an album easily forgotten. A parody to power metal

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja od tego albumu oczekiwałem jednego - bezproblemowej, przebojowej, ocierającej się o pastisz muzyki. I ją dostałem. Od zachwytów nad kunsztem muzycznym i wirtuozerią mam choćby wspomniany wyżej Kamelot :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Klipy dla jaj i muzyka dla jaj, parodie He Mana, Szkieletora, Flash Gordona itp. badziewia. Angus już jest szósty a był piąty. Śmieszne i zabawne to jest i takie miało być w założeniu

    OdpowiedzUsuń