poniedziałek, 17 kwietnia 2023
ASHRAIN - Requiem Reloaded (2023)
Nazwa zespołu Ashrain nic nie mówi. Nie było większego rozgłosu i w sumie tak o to pojawił się debiutancki krążek "Requiem Reloaded" praktycznie znikąd. Co byśmy nie usłyszeli to już z miejsca ten album zasługuje na uznanie fanów heavy i power metalu. Gitarzysta Nozomu Wakai, którego znamy z twórczości Destinia dokonał niemożliwego. Zebrał prawdziwe gwiazdy, które mogą dokonać cudo i z niczego stworzyć coś wyjątkowego i godnego zapamiętania. "Requiem Reloaded" to uczta dla fanów heavy/power metalu i jedna z najważniejszych płyt roku 2023.
Kogo tutaj mamy w składzie, że dostaje takiej ekscytacji? Mogło by się wydawać, że pierwsze skrzypce gra Nozomu, ale można odnieść wrażenie, że uwagę przykuwają inne osobistości. Jest perkusista Andy C, którego dobrze znam z Dark Moor. Jeszcze bardziej szokuje obecność basisty Petera Baltesa, który odcisnął swoje piętno na muzyce Accept. No i wisienka na torcie w postaci głosu Iuri Sansona, który po raz drugi czaruje swoim głosem w tym roku. Po dzień dzisiejszy pamiętam jego zniszczenie w Eternitys End. To co wyprawia swoim głosem przyprawia o dreszcze i nic dziwnego, że to jeden z najbardziej pożądanych głosów w heavy czy power metalu. Takie gwiazdy, a mimo to nie ma chaosu i udało się stworzyć coś niezwykłego i godnego tych nazwisk. To nie tylko granie dla pieniędzy i przyciąganie kogoś na siłę swoim nazwiskiem. Panowie zebrali się by wspólnie stworzyć majstersztyk w danym gatunku. "Requiem reloaded" został przyozdobiony klimatyczną szatą graficzną, która również zachęca do zapoznania się z owym wydawnictwem.
10 utworów i 49 minut muzyki to znajdziemy na zawartości. Zapinamy pasy i lecimy w niezwykłą podróż jaką zapewnia Ashrain. Niewinnie zaczynamy, bo od klimatycznego i nieco stonowanego "are you ready to rock", który przemyca elementy klasycznego heavy metalu, czy nawet hard rocka. Bardzo dobry start, ale nie czuć tutaj jeszcze heavy/power metalu. Czy tylko ja słyszę coś z Dark Moor w "requiem For screamer", a przynajmniej w początkowej fazie. Wkraczamy w stylistykę heavy/power metalu, co mnie bardzo cieszy. Mocny riff, popisy gitarowe Nozomu i chwytliwy refren robią tutaj robotę. Peter czaruje swoim stylem gry i geniuszem w "Put on the trigger" i tutaj jest wszystko piękne. Encyklopedyczny przykład heavy/power metalu. Nic dodać, nic ująć, a reszta młodych muzyków może się tylko od nich uczyć. Jest podniosłość, rozmach i duża dawka przebojowości w "I still Burn" i band znakomicie bawi się konwencją. To nie kolejna oklepana heavy metalowa płyta, która nie ma nic do zaoferowania. Killer na miarę ostatniej płyty Eternitys End mamy w "Break through the Fire", gdzie dobitnie dominuje power metal. Gitarzysta Nozomu czaruje i stawia na finezję, neoklasyczne patenty i brzmi to obłędnie. Troszkę progresywności i bardziej wyszukanych motywów można uchwycić w zadziornym "Believe".Iuri pokazuje swój kunszt wokalny choćby w takim "The end of sorrow", który jest kolejnym wielkim hitem na płycie. Band nie zwalnia tempa i na sam koniec kolejny energiczny kawałek w postaci "We fight to win". Oj dzieje się tutaj sporo dobrego i do tego te porywające solówki, które odsyłają nas do najlepszych gitarzystów. Magia!
49 minut zlatuje przy muzyce Ashrain bardzo szybko. Płyta od początku do końca trzyma wysoki poziom i imponuje jakością. Panowie pokazują swój muzyczny geniusz i te wielkie nazwiska złożyły się na to jaką muzykę dostajemy. Klasa światowa i nic tylko pozostaje słuchać i zachwycać się. Brać w ciemno. Co śmieszy najbardziej? Płyta ukazał się w tym samym terminie co nowa Metalika. Piszą o nowej metalice, a nie o Ashrain, który sieje zniszczenie. Co za czasy...
Ocena: 10/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz