środa, 6 marca 2024

IVORY TOWER - Heavy Rain (2024)


 Mało Wam dobrych płyt? Rok 2024 rozpieszcza nas jeśli chodzi o świetne płyty. Tym razem zabieram was w rejony progresywnego metalu i hard rocka, a przede wszystkim progresywnych odmian heavy/power metalu. Niemiecki Ivory Tower powraca po 5 latach z nowy wydawnictwem, który wpisuje w te rejony muzyczne i "Heavy Rain" to szósty już album w dyskografii tej kapeli. Warto wspomnieć, że formacja działa od 1996r więc już swoją markę wyrobili i są rozpoznawalni. W 2021r do bandu dołączył nowy wokalista i trzeba przyznać, że Francis Soto wpisał się w styl grupy, a nawet wniósł trochę powiewu świeżości. Fani Tad Marose, Manticora, Symphony x, czy Pyramaze nie powinni przegapić premiery, która odbędzie się 29 marca tego roku nakładem Massacre Records.

Wiecie co jest piękne w tej płycie? W ogóle nie czuć tutaj tej niemieckiej maniery i toporności. Band stawia na wyszukane melodie, na złożone aranżacje, ale nie chodzi tylko o to by popisywać się pomysłowością. Band rzeczywiście ubiera to ciekawymi melodiami, przebojowością i drapieżnością. Progresywny aspekt nie jest przytłaczający, a dodaje całości piękna. Ivory Tower mam wrażenie, że  z tym albumem wspiął się na wyższy poziom. Płyta ma kopa, ma moc i imponuje ciekawymi zagrywkami. Często się łapie na tym, że czuje się jakbym słuchał miksa francuskiego Nightmare, Firewind i Sinbreed. Wybuchowa mieszanka.

Band zadbał by płyta była z górnej półki. Piękna, klimatyczna okładka na długo zostaje w pamięci. Kocham takie okładki, które zostają z słuchaczem w myślach i daje gdzieś tam do myślenia. Szukanie różnych smaczków, ukrytych motywów to jak zawsze czysta frajda. Brzmienie tutaj też jest dobrze wyważone i niezwykle drapieżne. Fanem strictre progresywnego metalu nie jest, ale tutaj Ivory Tower podaje to w bardzo atrakcyjnej formie. Nie ma męczenia i udziwniania na siłę. Te kompozycje znakomicie płyną i nie ma oporów z przyswajaniem owych dźwięków.

Ciekawą taką tajemniczą i progresywną oprawę zapewniają partie klawiszowca Franka Fasolda. Znakomicie współgra z partiami gitarowymi Svena Boge. Od strony riffów, solówek płyta jest agresywna, przebojowa i urozmaicona. Z każdego kawałka bije pomysłowość i pokazuje jak band jest elastyczny. Od szybkich killerów, przez takie bardziej przebojowe utwory, aż po epickie kompozycje. Każdy znajdzie coś dla siebie.

"Black Rain
" - piękne wejście akustycznej gitary. Lekkość, finezja, która nabiera mocy i przeradza się w popis umiejętności. Band błyszczy od pierwszych sekund, a sam kompozycje imponuje power metalową drapieżnością. No jest moc!

"Holy War" - tutaj band już nie bierze jeńców. Agresywny riff, pomysłowe partie klawiszowe, progresywny wydźwięk. Klawisze i gitara znakomicie współgrają. Wokal Svena to już prawdziwa uczta dla uszu. Przypomina manierą nieco Marka z Accept i Herbiego z Firewind. Bardzo ciekawa maniera, która pasuje do tego co gra Ivory Tower.

"Never" - nieco spokojniejszy kawałek, w takim rockowym stylu. Kawałek przemyca pewne elementy komercyjne. Utwór na pewno nieco inny, ale też potrafi poruszyć słuchacza.

"Destination" - znów bardzo ciekawa melodia i dobrze rozegrane partie klawiszowe.  7 minut takiego nieco nowocześniejszego heavy/power metalu.

"60 seconds" - to utwór, który promował album. Słusznie został wybrany na singiel, bo oddaje styl i jakość płyty. To taki przedsmak tego co nas czeka na płycie.

"Heavy raid" - i od tego kawałka zaczyna się już taka jazda bez trzymanki. Ostry niczym brzytwa riff, świetna praca sekcji rytmicznej i liczne wpływy Judas Priest. Killer!

"Recover" - pomysłowy motyw, nieco ponury klimat i momentami przypomina mi się stary dobry Masterplan. Jak pięknie chodzi gitara na tej płycie. Istne cudo.

"Monster" - tak powinien brzmieć progresywny power metal. Jazda bez trzymanki i band tutaj brzmi jeszcze bardziej agresywnie. Brzmi to obłędnie. Nie mam się do czego przyczepić.

"Voices" - 7 minut ekstazy pięknych dźwięków i pomysłowych motywów. Oj dzieje się tutaj sporo dobrego.

"The Tear" - kolejna perełka na płycie i świetne podsumowanie całości.  Chwytliwa melodia, porywające partie wokalne i podniosły refren.

Każdy z tych utworów to prawdziwa uczta dla fanów melodyjnego heavy/power metalu. Nie trzeba być też miłośnikiem progresywnego grania, bo dostrzec piękno tej płyty. Dojrzała zawartość, która chwyta od pierwszych sekund i zostaje z słuchaczem na długo. Zmiana wokalisty na plus i ogólnie odnoszę wrażenie, że to najlepsza płyta Ivory Tower i jedna z ciekawszych płyt roku 2024. Warto zapoznać się z tym wydawnictwem.

Ocena: 9/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz