Dla
nie których jednostek Herman Frank to gitarzysta ACCEPT i ich
znajomość kończy się na tym etapie, albo na znajomości solowych
albumów sygnowanych logiem HERMAN FRANK. Rzadko kiedy się
zdarzy że ktoś zna jego dokonania w ramach zespołu VICTORY, czy
też właśnie HAZZARD.
Ten ostatni zespół jest o tyle ciekawostką, bo nagrał tylko
jeden album i to po odejściu gitarzysty z legendarnego ACCEPT. W
roku 1983 Herman Frank stworzył nowy zespół, a mianowicie
HAZZARD i w tym roku wydał swój debiutancki album „Hazzard”
będący swego rodzaju kontynuacją stylu ACCEPT ,z tym że tutaj
postawiono w większym stopniu na hard'n heavy aniżeli metal, ale i
tego drugiego składnika zespół tutaj nie żałuje. Co
niektórych może ucieszyć to fakt, że wokalista Malcom
Mculty jest bez wątpienia lepszym śpiewakiem od Udo pod względem
technicznym i świetnie pasuje on do grania w stylu hard'n heavy czy
też metalowym. Śpiewa czysto, wkłada w to dużo emocji, nikogo nie
udaje i co ważne sprawia, że kompozycje zyskuje na przebojowości i
śmiało można by się pokusić i puszczenie któregoś z tych
hitów na antenie radia. Różnica jaka też nasuwa się
w porównaniu do ACCEPT, że HAZZARD stara się zrezygnować z
metalowej toporności charakterystycznej dla Niemiec, a bardziej
stara się uderzać w amerykański hard rock. Podobieństwa?
Oczywiście słyszalne parce gitar, na czele z Hermanem Frankiem,
który są wręcz bliźniacze. Riffy, rytmiczność, to jest
coś co przyciągnie bez wątpienia fanów ACCEPT. Debiutancki
album to dzieło niemalże idealne. Mamy dopracowane brzmienie, które
jest w miarę łagodne i czyste, co ma zwiększyć przystępność
oraz lekkość materiału i swoje zadanie spełnia. W przypadku
materiału zaskoczenia nie ma i mamy do czynienia z energicznym,
dynamicznym, melodyjnym i zapadającym w głowie materiałem, który
zajmuje niecałe 35 min co też można uznać za plus, gdyż nie ma
ciągnięcia albumu na siłę.
Otwarcie
albumu za sprawą „Moonlight”
a więc kawałkiem nawiązującym do twórczości ACCEPT
okazało się strzałem w dziesiątkę. Sprawdzony, wręcz znajomy
riff przypominający album „Balls
To The Wall” to
skojarzenia jak najbardziej na plus. Może jest nieco mniej w tym
metalu, a więcej hard'n heavy co słychać przez rytmikę, lekkość,
czysty i techniczny wokal Malcolma, ale poziom muzyczny nie odbiega
od tego co grało w owym czasie ACCEPT. Płyta jest wypchana dużą
liczbą przebojów, a taki „Nothing At All”
z lekkim, radosnym riffem, melodyjnym motywem i zapadającym w głowie
refrenie przypomina dokonania DOKKEN aniżeli ACCEPT, ale jest to
bardzo udane urozmaicenie i co ciekawe takie kompozycje jak ta łatwo
zapadają w pamięci. Za najdłuższą kompozycje na albumie robi
„Come On” i jest
to kolejny hard rockowy kawałek nastawiony na podbijanie świata
poprzez stacje radiowe. Stonowane tempo, prosty hard rockowy motyw i
dużo emocji tak skrócie można opisać ten utwór.
Najbardziej stonowanym utworem jest psychodeliczny „Killer”
z lekkim bluesowym feelingiem i jest to ciekawa kompozycja. Coś
innego od typowego łojenia pod ACCEPT, ale równie dobrego.
Tak na albumie poza hard rockiem jaki słychać w „We
are The band” który
tutaj dominuje mamy też kilka wyraźnych metalowych kompozycji,
nawiązujących oczywiście do ACCEPT i to z wielkim sukcesem. Do
grona tych utworów zaliczyć należy: rytmiczny
„Just a dream”, rozpędzony
„Satisfed” , czy
też melodyjny „Tonight”.
Brak wypełniaczy,
brak jakiś większych wpadek, czy też grania na siłę pod ACCEPT.
Jasne jest sporo podobieństw, aczkolwiek tutaj HAZZARD przedstawia
nieco lżejszą muzykę z pogranicza hard'n heavy i metalu jest mniej
aniżeli hard rocka, ale to sprawia że nie ma toporności i jest
duża przystępność materiału. Pozycja obowiązkowa dla fanów
ACCEPT, niemieckiego grania, a także fanów lekkiego,
przebojowego grania, które zapada w pamięci. Po wydaniu tego
albumu HERMAN FRANK rozwiązał kapelę i dołączył do zespołu
VICTORY.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz