Jednym z
pierwszych ważnych zespołów heavy metalowych wywodzących
się z Holandii, który odważnie nawiązywał do stylistyki
heavy/speed metalowej był zespół SAD IRON. Kapela
powstała w roku 1980 , po dwóch latach wydała dwa dema, a w
1984 roku wydali debiutancki album „Total Damnation”.
Jest to jeden z dwóch albumów które wydali i
sama kapela nie odniosła jakiegoś większego sukcesu, co też po
wydaniu „The Antichrist” się rozpadli. Jednak trzeba przyznać,
że mieli ogromny wpływ na rodzimą scenę heavy metalową. Jeśli
ktoś lubi muzykę GOTHAM CITY, WILD DOGS, ACID i nie ma nic
przeciwko wpływom IRON MAIDEN,SAXON, czy tez MERCYFUL FATE to śmiało
może sięgać po ten album. Mroczne teksty poruszające kwestie
diabła, czy też drugiej wojny światowej w połączeniu z prostym
stylem grania, który przejawia się w prostych motywach, na
szybkim i do przodu graniu, mieszając przy tym style hard'n heavy z
metalem czy też hard rockiem. Nie sposób też nie wspomnieć
o speed metalowym wydźwięku i wpływach NWOBHM, który
urozmaicają całość. Choć materiał jest solidny i przyjazny dla
ucha, to jednak są pewne elementy, które czasami potrafią
nieco oszpecić muzykę holendrów. Przede wszystkim nie
najlepszym ogniwem jest w zespole Herke vd Poel, który śpiewa
średnio. Nie ma ani jakiegoś technicznego śpiewania, nie ma też
jakiegoś zadzioru czy mocy i czasami by się przydało nieco pazura
pod tym względem. Proste i czasami zbyt banalne partie gitarowe
lidera Bernarda Rive, które są odgrywane bez większego
przekonania i choć jest i melodia i energia, to jednak pozostaje
niedosyt i uczucie monotonności. Można też nieco ponarzekać na
średniej klasy produkcję, które nijak ma się do tych
wysokobudżetowych. Kompozycje też zagrane na dobrym poziomie
zaspokajają podstawowe wymagania słuchacza.
Zawartość
płyty zbudowana jest w oparciu o solidne kompozycje. Niektóre
utwory takie jak „Demon's Night”
czy też „Three Crown Saws’
z punkowym feelingiem potrafią zauroczyć dynamiką i szybkością,
a nie brakuje im energii i przysłowiowego kopa. Poza konwencję
speed metalową mamy kawałki jak „Prisoners”
przesycony NWOBHM spod znaku takiego IRON MAIDEN czy SAXON. Atrakcją
tego albumu są bez wątpienia dwa kolosy czyli „Total
Damnation” i „We
All Praise the Devil” , które
wyróżniają się epickością, rozbudowaną formą i ciekawym
klimatem rodem z MERCYFUL FATE. Świetnie w konwencje albumu wpisał
się nieco bardziej rockowy „Rock 'N Roll Rendez-vous”
oraz jeden z mocniejszych utworów na płycie, a mianowicie
zadziorny „Hellfighter”
utrzymany w stylistyce JUDAS PRIEST.
Nie będę
ukrywał, że nie jest jakieś to wybitne dzieło, nie będę tez
kłamał że mamy do czynienia z takim albumem do którego się
często wraca. Jednakże, nie ma też poważniejszych argumentów
przeciw, bo płytę nawet się dobrze słucha, mimo tych licznych
wad. Można rzec album dla szperaczy i miłośników starych i
mniej znanych rzeczy. Bardziej wymagający słuchacze mogą sobie
darować.
Ocena : 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz