Rok 2013 to prawdziwa
uczta dla fanów heavy metalowego grania i sporo bardzo dobrych
płyt już wyszło i tak dużo dobrej muzyki ostatnio się pojawiło
z gatunku heavy/power metalu, że gdzieś to odbiło się w moim
przypadku na thrash metalu i poznawaniu wszelkich nowości z tego
gatunku. Czas to zmienić. Ostatnio pisałem o zespole HATCHET,
który wydał w tym roku bardzo udany album i pora na kolejny
niszczycielski krążek z gatunku thrash metalu a jest nim „Full
Scale Invasion” kolumbijskiej formacji LEGACY, który
działa niemal 9 lat.
Co przykuło moją uwagę
w przypadku tego wydawnictwa? Nazwa zespołu i logo kapeli, który
rzuca się w oczy i nasuwa wiele innych zdolnych zespołów.
Trzymając się zewnętrznego wyglądu to również taka typowa
dla tego gatunku okładka, która utrzymana jest w klimacie
wojennym. Na tym wstępnym etapie zapoznawania się z ową płytą
jest dobrze, wręcz zachęcająco i już można wysunąć pewne tezy,
że jest to album utrzymanym w starym stylu, gdzie słychać wpływy
EXODUS, wczesnego SLAYER czy też TOXIK. W dalszej fazie zapoznawania
się z płytą można potwierdzić owe tezy i akurat w tej kwestii
nie brakuje dowodów, które utwierdzają w przekonaniu,
że drugi album kolumbijskiej formacji LEGACY odsyła nas do thrash/
speed metalu z lat 80/90 i choć nie ma w ich graniu nic nowego, to
jednak w dzisiejszych czasach, gdzie wszystko jest skupiane wokół
nowinek technicznych i eksperymentów czy też ciężaru jest
to granie pożądane. Szybka sekcja rytmiczna z mocną, dynamiczną
perkusją i mocnym, takim nieco maidenowym basem, do tego ostro cięta
gitara Camilo Montoya, który gra drapieżnie, energicznie, z
taką werwą, miłością do metalu i takim luźnym podejściem co
słychać od pierwszych minut albumu. Najlepsze jest to, że spotyka
się tu szybkość, agresja z melodyjnością i przebojowością, co
już czyni ten album wyjątkowym i jednym z najlepszych w tej
dziedzinie metalu. Dorzucić do tego zadziorny, taki naturalny,
thrash metalowy wokal Camilo Montoya i mamy styl LEGACY, który
po prostu potrafi zauroczyć i jednocześnie skopać tyłek. Nie
tylko muzycy starają się przenieść nas do lat 80/90 swoimi
umiejętnościami, pomysłami, stylem, ale też za sprawą okładki,
czy też w końcu brzmienia, które dalekie jest od tych
współczesnych brzmień, które momentami są zbyt
ugrzecznione i takie nieco sztuczne. Tutaj brzmi to całkiem
naturalnie, bardziej w stylu retro, co również jest mile
widziane, zwłaszcza jeżeli kapela nie kryje fascynacji
przeszłością. Drugi album jest bardziej dojrzały i bardziej
dopieszczony względem debiutanckiego i słychać to przede wszystkim
na tle kompozycji.
Nie ma tego zbyt dużo
jeśli chodzi o materiał, bo tylko 8 kawałków dających pół
godziny muzyki. Troszkę mało, ale przynajmniej nie zanudzają i nie
męczą buły. Co jak co, ale taki chwyt okazał się udany, bo
zespół gra przez te 8 kawałków szybki, energiczny
speed/thrash metal bez nie potrzebnych zwolnień, eksperymentów.
Dla jednych jest to minus, dla drugich wielka radość, bo można
poczuć zniszczenie przez cały materiał. Granie na jedno kopyto,
też można zarzucić, ale w przypadku takiego energicznego,
melodyjnego grania, gdzie jest to wszystko co musi mieć taki album
speed/thrash metalowy to jakoś mi to nie przeszkadza. Czy puścimy
otwierający „Born In Hell”, rytmiczny „Pounding on
the anvil” , przesiąknięty heavy metalem „Assault at the
night” czy też szybki „Finall Attack” albo
zamykający „Evil will Return” który nie kryje
fascynacji RUNNING WILD odsieje nas swoją mocą i zadziornością.
Zniszczenie gwarantowane.
Jedno z tych pozytywnych
zaskoczeń tegorocznych i to praktycznie znikąd. Nowy album ENFORCER
podbił serca fanów i to nie tylko speed metalu. Kto szuka
podobnej energii, przebojowości, dynamiki, speed metalowego łojenia
i do tego thrash metalowego pazura ten ulegnie muzyce LEGACY zawartej
na nowym albumie. Znakomity album, który pokazuje, że wciąż
można grać speed/thrash metal i to na wysokim poziomie. Nie można
tego albumu w żaden sposób pominąć!
Ocena: 10/10
Many thanks for your support!!
OdpowiedzUsuńMilo M.