środa, 13 marca 2013

LEGACY - Full Scale Invasion (2013)


Rok 2013 to prawdziwa uczta dla fanów heavy metalowego grania i sporo bardzo dobrych płyt już wyszło i tak dużo dobrej muzyki ostatnio się pojawiło z gatunku heavy/power metalu, że gdzieś to odbiło się w moim przypadku na thrash metalu i poznawaniu wszelkich nowości z tego gatunku. Czas to zmienić. Ostatnio pisałem o zespole HATCHET, który wydał w tym roku bardzo udany album i pora na kolejny niszczycielski krążek z gatunku thrash metalu a jest nim „Full Scale Invasion” kolumbijskiej formacji LEGACY, który działa niemal 9 lat.

Co przykuło moją uwagę w przypadku tego wydawnictwa? Nazwa zespołu i logo kapeli, który rzuca się w oczy i nasuwa wiele innych zdolnych zespołów. Trzymając się zewnętrznego wyglądu to również taka typowa dla tego gatunku okładka, która utrzymana jest w klimacie wojennym. Na tym wstępnym etapie zapoznawania się z ową płytą jest dobrze, wręcz zachęcająco i już można wysunąć pewne tezy, że jest to album utrzymanym w starym stylu, gdzie słychać wpływy EXODUS, wczesnego SLAYER czy też TOXIK. W dalszej fazie zapoznawania się z płytą można potwierdzić owe tezy i akurat w tej kwestii nie brakuje dowodów, które utwierdzają w przekonaniu, że drugi album kolumbijskiej formacji LEGACY odsyła nas do thrash/ speed metalu z lat 80/90 i choć nie ma w ich graniu nic nowego, to jednak w dzisiejszych czasach, gdzie wszystko jest skupiane wokół nowinek technicznych i eksperymentów czy też ciężaru jest to granie pożądane. Szybka sekcja rytmiczna z mocną, dynamiczną perkusją i mocnym, takim nieco maidenowym basem, do tego ostro cięta gitara Camilo Montoya, który gra drapieżnie, energicznie, z taką werwą, miłością do metalu i takim luźnym podejściem co słychać od pierwszych minut albumu. Najlepsze jest to, że spotyka się tu szybkość, agresja z melodyjnością i przebojowością, co już czyni ten album wyjątkowym i jednym z najlepszych w tej dziedzinie metalu. Dorzucić do tego zadziorny, taki naturalny, thrash metalowy wokal Camilo Montoya i mamy styl LEGACY, który po prostu potrafi zauroczyć i jednocześnie skopać tyłek. Nie tylko muzycy starają się przenieść nas do lat 80/90 swoimi umiejętnościami, pomysłami, stylem, ale też za sprawą okładki, czy też w końcu brzmienia, które dalekie jest od tych współczesnych brzmień, które momentami są zbyt ugrzecznione i takie nieco sztuczne. Tutaj brzmi to całkiem naturalnie, bardziej w stylu retro, co również jest mile widziane, zwłaszcza jeżeli kapela nie kryje fascynacji przeszłością. Drugi album jest bardziej dojrzały i bardziej dopieszczony względem debiutanckiego i słychać to przede wszystkim na tle kompozycji.

Nie ma tego zbyt dużo jeśli chodzi o materiał, bo tylko 8 kawałków dających pół godziny muzyki. Troszkę mało, ale przynajmniej nie zanudzają i nie męczą buły. Co jak co, ale taki chwyt okazał się udany, bo zespół gra przez te 8 kawałków szybki, energiczny speed/thrash metal bez nie potrzebnych zwolnień, eksperymentów. Dla jednych jest to minus, dla drugich wielka radość, bo można poczuć zniszczenie przez cały materiał. Granie na jedno kopyto, też można zarzucić, ale w przypadku takiego energicznego, melodyjnego grania, gdzie jest to wszystko co musi mieć taki album speed/thrash metalowy to jakoś mi to nie przeszkadza. Czy puścimy otwierający „Born In Hell”, rytmiczny „Pounding on the anvil” , przesiąknięty heavy metalem „Assault at the night” czy też szybki „Finall Attack” albo zamykający „Evil will Return” który nie kryje fascynacji RUNNING WILD odsieje nas swoją mocą i zadziornością. Zniszczenie gwarantowane.

Jedno z tych pozytywnych zaskoczeń tegorocznych i to praktycznie znikąd. Nowy album ENFORCER podbił serca fanów i to nie tylko speed metalu. Kto szuka podobnej energii, przebojowości, dynamiki, speed metalowego łojenia i do tego thrash metalowego pazura ten ulegnie muzyce LEGACY zawartej na nowym albumie. Znakomity album, który pokazuje, że wciąż można grać speed/thrash metal i to na wysokim poziomie. Nie można tego albumu w żaden sposób pominąć!

Ocena: 10/10

1 komentarz: