niedziela, 10 marca 2013

TALION - Killing The World (1989)

Wielka Brytania zawsze kojarzona była z NWOBHM, z heavy metalem lat 80 typu IRON MAIDEN czy SAXON, czy też klimatycznym rockiem i power metal to gatunek, który był bardzo rzadko spotykany w ramach tego kraju. Rzadko w tym przypadku nie oznacza, że nie było takich kapela w latach 80, które były zapatrzone w amerykański speed/power metal i kapele jak METAL CHURCH czy HELSTAR. Jednym właśnie z takich zespołów był TALION, który został założony w 1988 roku i zostawił po sobie jedynie debiutancki album „Killing The World” z 1989 roku.


Sam zespół jak i ów album nie należy do grona rozpoznawalnych i znanych wszystkim osobom słuchającym melodyjny heavy/speed/ power metal z elementami thrash metalu. Silna konkurencja, wiele innych ciekawszych płyt i kiepska promocja sprawiła, że debiutancki album tej formacji nie spotkał się z dużym zainteresowaniem, co akurat jest krzywdzące dla tego wydawnictwa, bo choć kapela nie była znana, to jednak nagrała znakomity album, wypełniony energiczną, ostrą muzyką, która oddaje to co najlepsze speed/power metalu, trzymając się jednocześnie tego co amerykańskie kapele już wypracowały. Co jest godne uwagi i warte odnotowania w historii brytyjskiego metalu to, że w końcu jakaś kapela przeniosła na tą scenę metalową stylistykę amerykańskiego power metalu i to na wysokim poziomie. Jak przystało na stylistykę speed/power metalowa w wykonaniu amerykańskich kapel mamy szorstki, drapieżny, nieco nie okiełznany i taki naturalny wokal Graemiego Wyata, który przy ozdabia owe kompozycje surowością, melodyjnością i taką mocą, która daje prawdziwego kopa. Amerykański charakter można wyczuć w partiach gitarowych Pete'a Wadesona, który łączy klimat, agresje i ciężar, zostawiając tą lekkość i finezję z której słynie przecież scena brytyjska. Tutaj wszystko idzie w kierunku bardziej amerykańskim, nawet sekcja rytmiczna, mocne, nieco surowe, mroczne brzmienie czy komiksowa, miła dla oka okładka też mają coś z amerykańskiego speed/power metalu.

Ta brytyjska formacja nie miała okazji nagrać coś więcej niż tylko ten debiutancki album i trzeba przyznać, że udało im się stworzyć znakomity album, który mimo swoich lat wciąż niszczy, wciąż porywa swoją energią, drapieżnością i melodyjnością. Tak całość dopracowana jest pod względem technicznym i detali, tak również zawartość jest dopieszczona pod względem pomysłów, melodii, motywów, solówek, refrenów i przebojowego charakteru. Nie ma tutaj wypełniaczy i słabych momentów. Znajdziemy tutaj 7 utworów dających prawie 37 minut muzyki, dynamicznej, równej i trzymającej w napięciu. Zaczyna się od epickiego „Killing The World”, który jest zróżnicowany, ostry, agresywny i pełen odesłań do muzyki thrash metalowej. Nieco toporności i kwadratowego grania wkrada się do nieco stonowanego „Sanctuary”, ale to wciąż granie na wysokim poziomie i nie można tutaj pominąć znakomitych solówek gitarowych, które potrafią przyprawić o dreszcze. Heavy metal i nieco hard rocka można uchwycić w mocniejszym, lżejszym „Living On The Edge”. Speed/ power metalowy instrumentalny kawałek „Speed Thrills” jest znakomity i potwierdza, że muzycy znają się na swojej robocie i nie są jakimiś tam rzemieślnikami. Najdłuższym utworem na płycie jest 10 minutowy „Law Of Retalation”, który ma coś z progresywnego metalu, coś z speed/power metalu i coś z thrash metalu. Dzieje się w tym utworze całkiem sporo i nie ma mowy o nudzie. Jednym z najszybszych utworów na płycie jest „Screaming For Mercy”, który również jest znakomitym przykładem przebojowości na tym albumie. Całość zamyka równie szybki i energiczny „Premonition”.

Ten album jest znakomitym dowodem na to, że speed/power metal na scenie brytyjskiej też się pojawił i to nie było wcale jakieś klonowanie, czy amatorskie granie, lecz grania na wysokim poziomie z wzorowaniem się na tym co grały amerykańskie kapele. Znakomita mieszanka speed/power metalu z elementami thrash metalu, którą każdy fan tych gatunków powinien znać, bo jest to prawdziwa uczta dla maniaka tego rodzaju grania.

Ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. Talion to nic innego jak Trojan tylko po zmianie nazwy :P
    Płyta oczywiście bardzo dobra.

    OdpowiedzUsuń