Amerykańska scena
metalowa wypuściła na świat kolejny zespół heavy/power
metalowy, który stara się utrzymać tradycję amerykańskiego
grania heavy metalu. Tym zespołem jest Kantation, który
tworzą doświadczeni muzycy, którzy w przeszłości grali w
Damian Thorne, Dark Avenger czy Deliverance. Debiutancki album tej
formacji właśnie ujrzał światło dzienne i „Kantation” który
chce pogodzić fanów europejskiego metalu jak i
amerykańskiego. Czy ta sztuka w pełni się udało?
No właśnie nie do
końca, bo całość brzmi dość chaotycznie. Miało być
różnorodnie, a jest po prostu chaotycznie i mało wyraziście.
Miało być melodyjnie, a jest topornie i nudno. Całość
zdominowała nieco sztucznie wykreowana agresja i mrok. W dodatku ten
nowoczesny ciężar tutaj nijak pasuje. Wokalista Martin dwoi się i
troi żeby odwrócić uwagę słuchacza od niezbyt ciekawych
riffów i solówek. Niestety ale nie udało się ta
sztuka, bowiem na odległość słychać że gitarzysta Nano Lugo nie
miał wizji co grac i jak przyciągnąć uwagę słuchacza. Zamiast
dynamicznych i chwytliwych riffów i solówek, mamy
toporne i wymuszone partie, które są po prostu nudne. Dużym
minusem jest niezbyt profesjonalne brzmienie, który też
potrafi odstraszyć. Materiał jest krótki i zwarty, szkoda
tylko że kompozycje same w sobie są słabe. Na wyróżnienie
zasługuje nawet szybki „Cry For Me” czy melodyjny
„Free”. Takie utwory jak „Make Your Mark” czy
„Ride” pokazują brak umiejętności muzyków na polu
komponowania utworów.
Mamy do czynienia z
debiutem, który jest ciężko strawny i strasznie nudny w
swojej konwencji. Brakuje tutaj niemal wszystkiego i ciężko
wyróżnić choć jeden plus. O tej płycie szybko zapomni
świat i mam nadzieję, że o zespole już nie usłyszymy. Bo szkoda
czas marnować na takie amatorskie granie.
Ocena: 2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz