Fani niemieckiego Wolfs
Moon troszkę musieli poczekać na nowy album tej formacji. W końcu
po 5 latach od wydania „Unholly Darkness” zespołowi udało się
nagrać i wydać swój 7 album, który został
zatytułowany „Curse The Cult Of Chaos”. Pewnie się
zastanawiacie dlaczego tak długo? I jak ta przerwa odbiła się na
Wolfs Moon?
Przyczyny takiego
długiego postoju można upatrywać w problemach z składem i
pojawieniem się w szeregach Wolfs Moon nowego wokalisty Roberta
Rogge. Można by przypuszczać, że zmiana wpłynie na zespół
pozytywnie i w końcu zespół zaskoczy nas dobry, solidnym
albumem. Jednak się tak nie stało, bowiem w dalszym ciągu
dostajemy toporną, nieco chaotyczną papkę heavy/power metalu z
domieszką thrash metalu. Problem nie tyle tkwi w stylistyce co
właśnie w samych pomysłach na kompozycje i w aranżacjach.
Kompozycje bywają tutaj różne i najlepiej wypada tutaj
energiczny otwieracz „Dead Eyes – Blind Justice”
czy przebojowy „Omen In Nightfall”. Niestety na tym
się kończą dobre wieści i plusy tego wydawnictwa. Brzmienie niby
solidne, ale zbyt toporne, podobnie jest z sekcją rytmiczną która
brzmi nijako. Nie ma w tym ani dynamiki, ani ciężaru. Brakuje mi
też emocji, pomysłowości w partiach gitarowych Gerda Simsona. Dużo
tutaj mrocznego klimatu czego dowodem jest „Curse The Cult Of
Chaos”, który nasuwa Black Sabbath. Granie w kółko
tego samego i monotonność to kolejny aspekt płyty, który
działa na niekorzyść płyty. Słucha się tego ciężko i nie
wiele się z tego słuchowiska wynosi.
Wciągu 5 lat można było
przygotować znacznie ciekawszy materiał, można było wykreować
ciekawsze melodie i stworzyć utwory o których można by
dyskutować godzinami przy herbacie. Niestety Wolfs Moon nie próbuje
nieco odmienić swojego losu i dalej pozostaje wierny topornemu
graniu, które jest po prostu niskich lotów. Może przy
następnej okazji się poprawią?
Ocena: 3.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz