Czekałem dość
cierpliwie na nowe dzieło australijskiego Taberah, który w
roku 2011 wydał całkiem miły dla ucha debiut „ The Light Of
Which I Dream” , który dla fanów takich zespołów
jak Running Wild, Gamma Ray, Blind Guardian czy Iron Maiden był
ciekawą pozycją. Może nieco brakowało w tym oryginalności, może
brakowało nieco agresji, ale z pewnością nie brakowało pomysłów
na kompozycje i solidności. Od tamtego czasu zespół zrobił
spore postępy. A najlepszym tego dowodem tego faktu jest nowy album
„Necromancer”, który tylko potwierdza wyższą formę
zespołu.
Dojrzałość zespołu
można uświadczyć właściwie na kilku płaszczyznach. Jedną z
nich jest materiał. Tutaj zespół zadbał o niemal każdy
szczegół, bowiem kompozycje są energiczne, wypełnione
intrygującymi, godnymi uwagi melodiami. Co więcej w każdym utworze
można upatrywać potencjalny przebój i niech za przykład
posłuży tutaj melodyjny „Necromancer” czy
energiczny „My Dear Lord”. Więcej jest agresji,
dynamiki, więcej dopracowania a to procentuje w ostatecznym
rozrachunku. Co może się podobać to naprawdę duża dawka
energicznych riffów i chwytliwych solówek w wykonaniu
duetu Jonahton B / Flood. Może nie ma w tym nic odkrywczego ani też
genialnego, ale jest radość z grania, entuzjazm i przemyślane
aranżacje, zagrane prosto z serca i to słychać. Poprawie bez
wątpienia uległ też wokal Jonahtana B, który jest mniej
irytujący niż na debiucie, ba wypada tutaj już bardzo przyzwoicie.
Power Metal w tamtym rejonie nie jest popularny, a Taberah gra bardzo
europejsko. W takim otwierającym „2012” słychać
nutkę takiego Primal Fear czy Gamma Ray i to są bardzo pozytywne
skojarzenia. W „Dying Wish” można poczuć nutkę
agresji wyjętej z thrash metalu. W porównaniu do debiutu,
jest tutaj znacznie więcej ciekawych melodii, chwytliwych momentów
i dobrym przykładem jest „Burning In The Moonlight”.
Na szczęście kapela nie po przystaje na jednym motywie, ani też
nie trzyma się kurczowo stylistyki heavy/power metalowej. Pojawiają
się miłe zwolnienia i hard rockowe zapędy tak jak ma to miejsce w
„Warlord” czy balladowym „Dont Say You
Love Me Forever” . Płyta jest zdominowana przez szybkie,
dynamiczne kawałki jak „For king and Country” czy
„The Hammer Of Hades” i to właśnie te utwory
przesądzają o jakości tej płyty. Inną płaszczyzną w której
można dostrzec rozwój jest szata graficzna i brzmienie, które
są bardziej autentyczne i bardziej naturalne.
W taki o to sposób
rodzi się kolejna solidna kapela, która gra z pasją, z
zamiłowaniem do heavy power metalu europejskiego wykreowanego przez
takie tuzy jak Gamma Ray, Primal Fear czy Blind Guardian. Z jednej
strony „Necromancer” to żadna nowość jeśli chodzi o patenty i
kompozycje, ale jest to niezła dawka power metalu w europejskim
wydaniu. Prawdziwa uczta dla fanów melodyjnego grania, którzy
wyżej stawiają melodyjność, wykonanie aniżeli oryginalność w
zakresie stylistyki. Polecam!
Ocena: 8.5/10
Bardzo fajna płytka ich granie wypełnia mi przerwę w twórczości Pegazus.
OdpowiedzUsuńPozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuń