Czas na kolejną
tegoroczną niespodziankę w gatunku heavy/power metal. Przenieśmy
się do krainy, która jest domem dla takich kapel jak Gamma
Ray, Running wild czy Stormwarrior. Do niemieckiej sceny metalowej na
której zrodził się w 1990 roku zespół o nazwie
Messenger. W latach 90 wydał dwa albumy by potem udać się w
zapomnienie. Jednak udało im się powrócić i choć cały
czas było to solidne niemieckie łojenie to jednak nie czułem
pełnej satysfakcji. Wszyscy ostatnio zachwalali „See You In Hell”,
ale dla mnie było co najwyżej dobry. Brakowało mi ognia, brakowało
pewności, dopracowania, ciekawszych pomysłów na utwory,
brakowało mi odpowiedniego wykończenia, czyli przysłowiowej
„kropki nad i”. Początkowo zbyłem nowy album messenger
zatytułowany „Starwolf pt 1:
The messengers”. Nie ciekawiła mnie zawartość po
przygodach ze wcześniejszymi albumami. Jednak gdy ktoś coś poleca
to zazwyczaj staram się sprawdzić i wyrobić swoje zdanie. Wiecie
co? Mile się zaskoczyłem tym co usłyszałem na tym krążku.
Możecie sobie wyobrazić
moją minę kiedy z dźwięku zaczęły się wydobywać ostre,
agresywne, a przede wszystkim pomysłowe i bardzo melodyjne riffy i
solówki duetu Franka/ Patricka. Olśnienie z ich strony? A
może w końcu postawienie na znakomite wzorce zaczerpnięte z takich
tuz niemieckiej sceny metalowej jak Running Wild, Gamma Ray czy
Stormwarrior? Usłyszeć wpływy trzech moich ulubionych niemieckich
kapel na nowej płycie Messenger było ogromnym zaskoczeniem i bez
wątpienia to też zapewniło atrakcyjność kompozycji. Kompozycje
są dynamiczne, chwytliwe, mają moc przyciągania i działania na
słuchacza. Ktoś powie to wszystko już gdzieś było, ale tutaj
Messenger stara się wykreować coś własnego przy wykorzystaniu
znanych patentów. „The Spectre” swoim
głównym motywem, średnim tempem nasuwa Running Wild w takim
melodyjnym „Pirates Of Space” też można wyłapać
podobne elementy. Znakomitym potwierdzeniem wpływów Running
Wild jest cover tej grupy w postaci „Port Royal”.
Materiał jest zróżnicowany dynamiczny, pełen energii i cały
czas się coś dzieje. Kapele nie przystaje przy jednym motywie czy
przy jednej stylistyce. Fani power metalu mogę od razu pokochać
energiczny „Raiders Of Galaxy”, który nasuwa
mi Gamma Ray i wokalista Siegfried brzmi jak Kai Hansen. Wokalnie
wypada na albumie wybornie i słychać, że się wyrobił ostatnim
czasy. Jest charyzma, zadziorność i emocje, a przecież o to
chodzi. Rytmiczny i melodyjny „Salvation” zawiera
echa Primal Fear i Judas Priest, a utwór upiększył Ralf
Scheepers, którego przedstawiać nikomu nie trzeba. To jednak
nie koniec niespodzianek, bowiem pojawiają się hard rockowe kawałki
jak „Earth , Water and power” czy epicki wstawki
jak te w „ Born To Face The Wind”. Wszystko zostało
rozwinięte i ulepszone, nawet brzmienie, który zyskało na
zadziorności.
Messenger pokazało że
chce być kolejny bardzo dobrym zespołem niemieckim o którym
ma być głośno. Nowy album tej formacji dowodzi, że znaleźli
pomysł na siebie, że wiedzą jak tworzyć hity i utwory o których
chce się pamiętać. Płyta jest dojrzała i przemyślana i nie ma
się do czego przyczepić. Brawo! Miłe zaskoczenie tegoroczne i
czekam na więcej płyt Messenger. Pozycja obowiązkowa dla maniaków
niemieckiej sceny metalowej.
Ocena: 8.5/10
Widać krok do przodu i jakiś postęp w porównaniu z poprzednim albumem.
OdpowiedzUsuńSłuchałem, nijakie i w drugiej części męczące 4.5/10.
OdpowiedzUsuńPolecam za to Bloody Horrors - Spiritual Relics oraz Sign Of The Jackal - Mark Of The Beast.
No faktycznie nie jest tak dobry jak się zapowiadał... Również polecam Sign Of The Jackal \m/.
OdpowiedzUsuńHeh taki komentarz można by umieścić pod recenzją nowego Metal Church :D Bo zapowiadał się zacnie, a ostatecznie czuje ogromny niedosyt.
Usuń