poniedziałek, 3 lutego 2014

PARANOIA - Come From Behind (1987)

Nazwa „Paronoia” jest popularna jeśli chodzi o nazwy kapel i gdyby tak wpisać to słowo w wyszukiwarkę to można być nieźle zdziwionym ile to przewinęło się kapel o takiej nazwie. Nas jednak interesuje jedna, konkretna formacja, a mianowicie japońska marka Paranoia, która została założona w 1985 roku i zapisała się w kartach muzyki heavy metalowej za sprawą bardzo udanego debiutu w postaci „Come From Behind”.

Okładka tego wydawnictwa bardziej nasuwa thrash metalowe płyty aniżeli heavy metalowe. Wystarczy spojrzeć na jej wykonanie czy też klimat jaki z niej emanuje. Japoński band Paranoia nie gra thrash metalu, choć wpływy tego gatunku można uświadczyć w przybrudzonym brzmieniu, który nadaje całości agresywności. Jaką muzykę więc prezentuje ten zespół na swoim jedynym albumie? Heavy metal z domieszką speed metalu. Co może się podobać w tej muzyce, to że zespół nikogo bezczelnie nie kopiuje, choć słychać wpływy Ozziego Osbourne'a czy Judas Priest. Zespół stawia na własne pomysły i szczerość co procentuje w ostatecznym rozrachunku. Materiał jest urozmaicony i dobrze wyważony. Pojawią się szybkie kompozycje i tutaj mamy „Greeding Ruler” i „You Get bad Blood and Change”. Dominują jednak stonowane i rasowe heavy metalowe kawałki jak „Get Ahead” czy „King Of The Night”. Gitarzysta Nao sprawnie przechodzi między poszczególnymi motywami i słychać, że jest sprawnym muzykiem, który zna się na rzeczy. „Killing In Romance” pokazuje, że Nao potrafi zagrać czasami nieco ciężej, mroczniej. W tym konkretnym utworze można doszukać się wpływów Chastain. Najlepszym utworem jest tutaj marszowy „Honest Promise”, który nasuwa na myśl twórczość Udo i Accept. Album jest krótki i trwa nie całe 37 minut, a całość zamyka szybki „Revenger”, który ukazuje też talent wokalisty Nova. Nie da się ukryć, że podciąga on poziom płyty, bo to właśnie dzięki niemu kompozycje są agresywne i melodyjne.

W 1988 kapela się rozpadła i po niej został tylko ten jakże udany debiut, który każdy fan metalu powinien posłuchać. Nawet ci co nie lubią metal grany przez japońców powinni tego posłuchać, bo jest to kawał porządnego grania. Warto wspomnieć, że basista tej kapeli zasilił potem skład X Japan. Pozycja obowiązkowa dla maniaków heavy metalu z lat 80.



Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Świetny, mało znany krążek, do tego ta kiczowata, ale jakże piękna okładka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano mało znany:D Dlatego trzeba nieco nagłaśniać takie perełki. Choć brakuje czasu, żeby opisywać zarówno starocie jak i nowości :P

      Usuń