A teraz wybierzmy
najbardziej zapracowanego muzyka w kategorii heavy metal.
Bezapelacyjnie wygrywa tutaj szwedzki młodzieniec o imieniu Ced.
Znany przede wszystkim z Rocka Rollas i Blazon Stone. Nie mogę się
na dziwić to co on wyprawia. Nie znam innego muzyka, który ma
tyle pomysłów, tyle właśnie dobrych pomysłów,
muzyka, który jest tak uzdolniony i potrafi sam wszystko
osiągnąć. Najlepsze jest to, że w tym roku ukazały się trzy
płyty Ceda. Trzeci album Rocka Rollas, Lector i Breitenhold.
Najciekawszym wydawnictwem okazał się Breitenhold. Tutaj już mamy
solowy projekt na całego. Ced śpiewa, gra i komponuje, czyli
właściwie robi wszystko i nie ma tutaj już nikogo do pomocy. A
jedynym gościem jest Marta Gabriel z Crystal Viper. To sprawia, że
debiutancki album o nazwie „ Sacret Worlds” jest dziełem godnym
uwagi, nie tylko dla wyznawców geniuszu Ceda.
Jedno spojrzenie, na tą
magiczną, klimatyczną okładkę i pojawia się nie pewność. Co to
będzie za muzyka i czego można się spodziewać. Cóż tutaj
na szczęście nie ma większego zaskoczenia. Jest heavy/speed metal,
czyli to do czego nas przyzwyczaił Ced. Jednak można wyłapać
elementy shredowego grania, czy też nawet bardziej progresywnego, co
pozwala poznać naszego geniusza od nieco innej strony. Klimat
bardziej tajemniczy niż w przypadku Rocka Rollas nadaje tej płycie
jeszcze bardziej magicznej otoczki. Na myśl przychodzi choćby taki
Scanner, gdzie rządziła tematyka s-f. Tą niesamowitą atmosferę
podkreślają dwa genialne kawałki instrumentalne, czyli
„Neversleeping Nights” i „One Last
farewell”. Materiał trwa w sumie 50 minut, czyli też jest
to o kilka minut dłuższy materiał niż choćby ten z Rocka Rollas,
co też jest pierwszą różnicą. Nie brakuje rozbudowanych
kompozycji, co potwierdza „Time Is Gone” . Nie wiem
czy to nie jest najlepszy utwór jaki stworzył Ced. Jest
energia, klimat, ciekawe przejścia, sporo motywów, w tym
oczywiście Running Wild, Helloween czy nawet Iron Maiden. Do tego
wszystkiego power metalowy wokal Ceda, który przypomina stare
czasy Kaia Hansena w Helloween. „Hour of the Dead”
to kolejna petarda utrzymana w speed/power metalowej formule. Wokal
Ceda tutaj ociera się momentami o falset na miarę Kinga Diamonda.
Ma w swoim głosie charyzmę, co niezmiernie cieszy. „Thunderstorm
Arise” to jeszcze szybsze granie, to jeszcze większa
energia i tutaj nie ma żartów. Refren i linia melodyjna
kojarzy się z takim Crystal Viper, ale to żadna ujma. Zawsze byłem
zdania, ze tytułowy kawałek musi być czymś specjalnym, taką
wisienką na torcie. W przypadku albumu Breitenhold „Serced
Worlds” tak jest, Utwór zaczyna się od niezłej
dawki solówek, potem to już czysto speed metal na wysokim
poziomie. Jest to też jeden z nie wielu kawałków, gdzie jest
ostrzejszy riff, mroczniejszy wokal Ceda. Kupuję to. Hamerfall na
sterydach słychać w melodyjnym „To The Battle Far Beyond”
i jest to bardziej rycerski kawałek. Kolejną perełką jest „The
Windhorse Knight”, który zabiera nas w rejony
Running Wild. Dawno nie słyszałem tak dobrze odświeżonej formuły
Running Wild, która nie brzmi jak odgrzewany kotlet. To nie
jest klon, to jest nowa wersja Running Wild. Oby więcej takich
utworów panie Ced. Taki sam poziom i formułę podtrzymuje
rozpędzony „Guardians of The Black Castle” i to
jest właśnie to czego oczekuję choćby od takiego Crystal Viper.
Tutaj Ced wręcz kompromituje ten jakże zasłużony band dla naszego
kraju. Szybki, energiczny riff, który przyprawia o szybsze
bicie serca to tylko jeden z wielu atutów tego kawałka.
Melodyjne partie gitarowe, bojowe chórki to wszystko zostało
ładnie wplecione. Najbardziej epicki kawałek, jaki stworzył Ced?
Bez wątpienia będzie to póki co „Legions of
Breitenhold”. Stonowane tempo, bojowy refren, epicki klimat
no i spore nawiązania do Manowar, Crystal Viper czy Running Wild.
Ale tutaj nawet nie chodzi o skojarzenia, lecz o jakość jaką
gwarantuje nam Ced. To jest jego żywioł, to jest to w czym jest
najlepszy. Na koniec moi drodzy kawałek, w którym śpiewa
Marta Gabriel, a jest to „Thunderstorm arise” i
jest to właściwie utwór idealny do Marty Gabriel. To jest
właśnie stary, dobry Crystal Viper i może natchni Martę do
tworzenia takich kawałków.
Ktoś powie, po co nam
kolejny heavy/speed metalowy projekt Ceda. Muzyka może i nasuwa inne
zespoły Ceda, ale tutaj jest inny klimat, jest nutka progresywności,
klimat momentami s-f czy fantasy, no i można odnieść wrażenie, że
jest to jeden z najlepszych albumów tego pana. Ciekawe czy to
będzie zespół jednego albumu, czy czeka nas więcej w
przyszłości? Oby Ced miał siły na te wszystkie projekty, bo każdy
jest warty uwagi.
Ocena: 9.5/10
P.s Jeszcze raz dzięki Ced za materiały
P.s Jeszcze raz dzięki Ced za materiały
Chłopak ma talent i świetnie daje speedowego czadu.
OdpowiedzUsuń