sobota, 15 listopada 2014

EVIL CONSPIRAACY - Prime Evil (2014)

Diabeł i zło dobrze się sprzedaje w metalowym świecie i nic dziwnego że to przewija się w muzyce Evil Conspiracy. W końcu początkująca kapela też musi jakoś pozyskać słuchaczy. Ten szwedzki zespół muzycznie przypomina nieco Persuader, Skinner, czy Helstar. Nie jest to ten typ power metalu, który cechuje się słodkością i melodiami, które od razu nas zachwycają. Kto lubi mocne granie, ciężkie riffy, mroczny klimat i przybrudzenie brzmienie ten powinien zainteresować się Evil Conspiracy, zwłaszcza że w tym roku wydali swój debiutancki album „Prime Evil”.

Nie jest to nic czego wcześniej już słyszałem. Nawet na to się nie nastawiałem. Dostałem porządny heavy/power metal, w którym liczy się ciężar i agresja. W drugiej kolejności jest mroczny klimat, a potem cała reszta. Plusem jest to, że zespół zadbał o podłoże techniczne. Wszystkie partie instrumentalne są mocne, soczyste i solidnie zaaranżowane. To jest mocna strona tego albumu. Również spory wkład w całość ma wokalista Frederik który brzmi nieco jak Norman Skinner. Wokal bardziej drapieżny, nieco momentami trochę thrash metalowy, ale pasuje do tego co zespół gra. Choć gitarzyści starają się jak mogą, to jednak brakuje mi ognia, brakuje mi szybkości i werwy. Taki „7-2” czy posępny „Father of Lies” pokazuje jak wiele nauki jeszcze przed zespołem. Największą ozdobą tej płyty są takie petardy jak znakomity otwieracz „Rule The Ruins”, toporniejszy „Prime Evil” czy przebojowy „Fallen from The Sky”. Są wzloty i upadki, a to potwierdza nierówność materiału, a szkoda bo jest kilka mocnych momentów.

Co by nie napisać o tej płycie to i tak jest to płyta, którą bez problemu można posłuchać, a przy okazji może coś zapaść w pamięci. Zabrakło weny, bardziej przemawiających motywów i zgranego materiału. Może następny album pokarze co ten zespół jest warty? Zobaczymy.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz