Nadzieja melodyjnego hard rocka. Jeden
z tych młodych zespołów, które biorą to co najlepsze
z lat 80 i dodają od siebie świeżość, pomysłowość, energię i
entuzjazm. Młody Night Bt Night jest właśnie tak oceniany przez
fanów, ale także doświadczonych muzyków. Na scenie
są już przeszło 6 lat i w końcu doczekali się swojego
debiutanckiego albumu w postaci „NxN”. O płycie było cicho, co
jest karygodne.
Zdaję sobie sprawę, że okładka nie
należy do tych ambitnych, a sama nazwa zespołu też nie jest jakoś
chwytliwa. Do tego gatunek muzyczny, który może być dla
niektórych obiektem drwin, ale czy to dyskwalifikuje ten
album? O tóż nie. Na samym starcie warto zadać sobie
pytanie, czy lubicie słuchać Def Leppard i to ten z lat 80? Jeśli
również nie przeszkadza odrobina nowoczesnego brzmienia rodem
z Alterbridge to z pewnością muzyka Night by Night będzie dla Was
w sam raz. Jasne na płycie pojawiają się motywy komercyjne co
potwierdza „Everywhere Tonight”. Jednak nie brakuje
mocnych riffów o czym przekonuje nas nowocześniejszy „Siren”
czy „Never Die Again”. Jak na album hard rockowy to
dzieję się całkiem sporo zwłaszcza jeśli skupimy się na
solówkach i riffach. Tom i Ben odwalają kawał dobrej roboty.
Ich partie są czyste i składne. Dobrze dopasowany do tego wokal
Henriego Rundella i mamy hard rock z prawdziwego zdarzenia. Dość
często brzmi to jak kalka Def Leppard. Bo jak inaczej można mówić
o takich kompozycjach jak „The Moment” , chwytliwym
„Time to Escape” czy melodyjny „Can't Walk
Away”. Najważniejsze, że brzmi to klasycznie, a zarazem
ma wydźwięk współczesnych płyt rodem z tych ocierających
się o emocore. Ciekawa mieszanka, ale zdaje egzamin.
Co raz więcej jest tych zespołów
czerpiących z Def Leppard, ale póki co Loud Lion i właśnie
Night By Night to najciekawsze kapele, które przywracają
nadzieję w hard rocka. Ta młoda formacja daje znakomity przykład,
że można wziąć to co najlepsze z lat 80 i osadzić w
teraźniejszym brzmieniu. Kawał znakomitego grania przesiąkniętego
klasycznym Def Leppard. Więcej nie trzeba dodawać.
Ocena: 7/10
P.s recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz