czwartek, 28 maja 2015

DRAGONHAMMER - Time For Expiation (2004)



Dekadę temu światło dzienne ujrzał drugi album włoskiego Dragonhammer, który nosi tytuł „Time For Expiation”. Album z marszu stał się jednym z najciekawszych wydawnictw reprezentujących progresywny Power metal.  Ten status album osiągnął za sprawą ciekawych melodiach, pomysłowych aranżacji i soczystego brzmienia. Z tej płyty biła świeżość i energia, którą zespół znakomicie zaprezentował już na udanym debiucie. Nic dziwnego że w tym roku wytwórnia My Kingdom Music postanowiła wznowić edycję tego albumu, który został wzbogacony o japoński bonus w postaci „Letters of Pain” i dwa kawałki zarejestrowane podczas trasy koncertowej z Freedom Call w roku 2014. Najważniejsze, że sam album i jego konwencja nie zostały tknięte. Mamy ten album, który ukazał się w roku 2004.  Nie ma się co bać, bowiem wciąż ta płyta zachwyca swoim soczystym i ostrym niczym brzytwa brzmieniem.   To wciąż ten sam album, w którym zachwycił nas Max Aguzzi swoim doniosłym i czystym wokalem.  Drugi album Dragonhammer zasłynął przede wszystkim z  atrakcyjnych  melodii, który porywają swoją lekkością i finezyjnością.  Ta płyta jest znakomicie zbalansowana, bowiem fani melodyjnego Power metalu, fani petard mogą delektować się takimi przebojami jak „Eternal Sinner” czy „Believe”, w których można wyłapać pewne cechy Helloween, Masterplan czy Mob Rules.  Co na pewno też robi ogromne wrażenie to progresywne, nieco futurystyczne partie klawiszowe które wygrywa Alex.  Bardzo dobrze to zostało zaprezentowane w melodyjnym „Fear of Child”, który zabiera nas w rejony progresywnego Power metalu.  Tak można zauważyć, że to właśnie ten gatunek tutaj dominuje, a Power metal schodzi tutaj na dalszy plan. Wystarczy wsłuchać się w rozbudowany „Free Land” czy „YMD”.  To właśnie przykład tych kompozycji, gdzie zespół chce nas zaskoczyć futurystycznym klimatem, bardziej wyszukanymi melodiami i urozmaiconą aranżacją.  Całość zamyka tytułowy „Time for Expiation”, który podsumowuje to jak brzmi cały album i w jakiej stylizacji jest utrzymany. Mniej Power metalu i więcej progresywnego heavy metalu. To jest właśnie ta różnica między tym albumem, a debiutem.  W swojej kategorii jest to jeden z ciekawszych albumów, które mimo swoich lat zachwyca świeżością i wykonaniem. Miło, że wznowiono edycję tego krążka. W końcu jest szansa, żeby go nabyć.

Ocena: 8.5/10

P.s recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

1 komentarz: