niedziela, 24 maja 2015

HELLOWEEN - My God Given Right (2015)



Wielu z nas wciąż żyje latami 80. Złotym okresem dla heavy metalu, kiedy to rodziły się wielkie zespoły i w sklepach pojawiały się płyty, który odmieniały nasze życie i muzykę heavy metalową. Tak każdy powie, że Helloween najlepsza lata ma już dawno za sobą.  Lata lecą, trendy się zmieniają, wielu odeszło, a niemiecka potęga Power metalu żyje i ma się całkiem dobrze. W tym roku postanowili uczcić 30 rocznicę wydania „Walls of Jericho” wydając po prostu całkiem nowy album w postaci „My god given right”. 15 album w historii grupy pokazuje, że to już nieco inny band, który mimo tego że gra Power metal, to już nieco się zmienił. Pytanie czy na lepsze?

Kto słyszał „Gambling With The Devil” czy ostatni „Straight out of Hell” ten z pewnością odnajdzie się w nowym materiale.  Styl jest zbliżony właśnie do tych albumów.  Jest radość, ale nie ma takiej przesady pod tym względem. Zespół dalej trzyma się stylistyki heavy/Power metalowej. To już nie lata 80 czy 90 że Power metal dominował w muzyce Helloween. Teraz są nieco inne czasy i słychać, że to już nieco inny band.  Maja lata działalności za sobą i to słychać. Andi Deris z każdym albumem brzmi jakby gorzej.  Już nie ma  w jego głosie takiej mocy i zadziorności co przed laty. W porównaniu  z poprzednim  albumem też wypada niekorzystnie.  Od strony technicznej „My God Even Right”  to płyta o soczystym i mocnym brzmienie. Dobra robota Charliego Bauerfrienda daje się we znaki od pierwszych minut. Nawet okładka 3d nie jest aż taka straszna jak mogłoby się wydawać. Są dynie i ciekawy motyw związany z Ameryką i końcem świata. Choć nie powiem, brakuje mi tych okładek rysowanych ręcznie.  Wróćmy dalej do stylistyki. Zespół na tym albumie stara się zaskoczyć sięgnąć po nowoczesny metal, uciekają się nawet do hard rocka. Jasne są momenty, kiedy to słychać typowy Helloween grający Power metal charakterystyczny dla nich.  Na płycie nie brakuje oczywiście radości, nie brakuje petard, ballady i zaskoczenia, jednak tym razem mamy do czynienia z materiałem , który nie wchodzi tak łatwo jak ostatnie albumy. Nie ma już takich wyrazistych hitów. Sam singlowy „Battles Won”  jest jakby słabszą wersją „Burning Sun”. Słychać te oklepane zagrywki Weiketha. Sam utwór jest niezwykle melodyjny, radosny i energiczny. Od razu można poczuć, że to Helloween. Niestety refren jest jakiś taki nieco nietrafiony i już nie łapie tak jak inne wielkie hity zespołu. Przynajmniej solówka jest tutaj zagrana z pomysłem i pozwoli rozbawić publikę jak przy takim „Power”. Ogólnie początek płyty jest całkiem udany, bowiem zaczyna się od agresywnego „Heroes”, który brzmi nieco jak „Painting New World” z „Gambling With The Devil”. Tutaj zespół postawił na przebojowość i ostry riff. Jest to jeden z najlepszych kawałków na płycie.  Stary dobry Helloween wybrzmiewa bez wątpienia  w „My God Given Right”. Tytułowy utwór jest o dziwo bliźniaczo podobny do „Straight out of Hell”. Podobna konstrukcja, melodia i aranżacja. To kolejny mocny punkt tego albumy i to jest Helloween jaki chce się słuchać. Pierwszym przejawem eksperymentowania zespołu jest „Stay Crazy”, który ma w sobie więcej hard rockowego feelingu. W sumie jest to kawałek po kroju „Live Now”.  Kompozycja idealna na koncerty, co by rozgrzać publiczność czy też nieco ją zabawić. Utwór mimo nieco nowoczesnej otoczki jest prosty i zapadający w pamięci. Tak to kolejny mocny punkt tej płyty i jeden z tych bardziej wyrazistych kawałków, choć mało klasycznych. Jeśli o mnie chodzi jestem fanem starej szkoły Helloween, to też kiedy usłyszałem „Lost In America” to łezka się w oku zakręciła. Pierwszy raz Hellowen zbliżył się stylem i pomysłowością do „Future World”. To jak brzmi główny motyw i refren to jest wręcz szokująco.  Zespół postanowił stworzyć równie prosty i przebojowy kawałek co wielki hit zespoły. Wyszło im to naprawdę dobrze. Kawałek ma energię i po prostu niszczy swoją formą, która zakorzeniona jest w latach 80. Dalej mamy dwa bardzo przekombinowane kawałki czyli mroczny „Russian Roule” który jest nieco w stylu „Back Againts the Wall” oraz marszowy „Swing of Fallen World”. Te kompozycje odbiegają od typowego Helloween i raczej pokazują chęć zaskoczenia słuchaczy. Jest w nich nutka nowoczesności, jest mroczny klimat i ostry riff. Momentami są to bardzo udane kawałki, ale i tak nie do końca przekonują.  Zupełnie nie trafiona jest ballada „Like Everbody Else”. Nie wnosi ona niczego do tej płyty i jest to jedna z najgorszych ballad Hellowen, a przecież mieli tyle fajnych ballad.  Ciekawy motyw gitarowy zdobi „Creatures In Heaven”, który jest nieco dłuższym utworem, ale to jest właśnie przykład tej słabszej formy zespołu. Co z tego, że jest energia, Power metal jak sama kompozycja jest taka sobie. Słuchasz, potupiesz, pośpiewasz, ale po wszystkim zastanawiasz się co to było?  Stary dobry Helloween wybrzmiewa też w radosnym „If god loves Rock’n roll” i tutaj słychać echa „Master of The Rings”. Natomiast refren brzmi jak klon „Final Fortune”.  To jest właśnie ten radosny Power metal do jakiego nas przyzwyczaił Helloween przez te 30 lat.  Szkoda, że cały album nie jest taki zapadający w pamięci jak ten właśnie utwór.  Tej samej klasy jest żywiołowy „Living on The Edge”, czy ostrzejszy „Claws”. Nawet zamykający „You, still of War” podkreśla to, że zespół nie jest w dobrej formie i że wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

Ciężko uwierzyć, że już 30 lat zabawia nas Helloween. Były wzloty, wielkie sukcesy, problemy i upadki. Teraz jest stabilność i udało się uzyskać dawny blask. Choć lata zrobiły swoje i dzisiejszy Helloween jest daleki od tego starego. Mamy mieszankę heavy/Power metalu i mam wrażenie że tego Power metalu ubywa. Już pomijając kwestie aranżacyjne, czy stylizacyjne. Gdzie się podział ten zespół, który tworzył łatwo przyswajalną muzykę, gdzie roi się od hitów? O to jest pytanie. „My god Given right” to solidny album, ale słaby jak na Helloween i taka jest prawda.

Ocena: 5 /10

7 komentarzy:

  1. Lubię Twoją stronę, często tu zaglądam i także często gust mamy zbliżony.
    Ale tej recenzji trochę nie rozumiem - przez większą jej część chwalisz utwory, chwalisz zespół itp. a ocena słaba.
    Ja jeszcze nie wiem co sądzę o tej płycie - na razie w sumie raz przesłuchałem i to w kilku podejściach przez brak czasu. Jak na razie pewne jest że panowie dużo pokombinowali. Dam tej płycie trochę wybrzmieć i wtedy wyrobię sobie opinię.

    OdpowiedzUsuń
  2. W wersji delux nawet 16 songów więc jest ponad godzina słuchania,ale za bardzo nie zapadają w pamięć i jakieś nijakie jak na Dynie. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, Łukasz... coraz słabsze to są Twoje recenzje. Może pisz mniej, a bardziej zwracaj uwagę na treść i styl. Lubię Twoją stronę bo zawsze znajdę na niej coś ciekawego do sprawdzenia dla siebie, ale coraz gorzej mi się Ciebie czyta. Sorry, ale czasem mam wręcz wrażenie że pisze to uczeń 4, max 5 klasy podstawówki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, Łukasz... coraz słabsze to są Twoje recenzje. Może pisz mniej, a bardziej zwracaj uwagę na treść i styl. Lubię Twoją stronę bo zawsze znajdę na niej coś ciekawego do sprawdzenia dla siebie, ale coraz gorzej mi się Ciebie czyta. Sorry, ale czasem mam wręcz wrażenie że pisze to uczeń 4, max 5 klasy podstawówki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Łukasz - wynajdujesz zaiste wynalazki o jakich świat nie słyszał, to dobrze i źle zarazem . Polecam Twojej uwadze do zrecenzowania coś ze STEELWING oraz SKULLFIST.. pozdrowienia. Rogo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję znajomości gatunku jak i muzyki. Pisząc tego typu wynaturzenia o wynalazkach, zalecam zasięgnąć trochę historii, szczególnie w przypadku że piszesz to w miejscu które nazywa się powermetal-warrior blog. Tak dla uproszczenia pomogę, Helloween to ojcowie tego gatunku. Pozdrawiam

      Usuń
    2. O skullfist czy Steelwing były recenzje. Co do tego że Helloween to ojcowie power metalu to żadna nowość. Każdy to wie. Helloween i Gamma Ray to moje ukochane bandy. Kai Hansen to ojciec tego gatunku. tu nie chodzi o historię, tylko fakt, że Helloween już nie prezentuje takiego poziomu co choćby na poprzednim albumie. W tym roku wyszły znacznie lepsze płyty w gatunku power metal. Tylko niektórzy zamiast poswiecic czas i uwagę takich pozycjom, skupiają się tylko na tym co znają, a szkoda.

      Usuń