niedziela, 23 lutego 2020

CETI - Oczy martwych miast (2020)

4 lata przyszło czekać fanom Grzegorza Kupczyka i Ceti na nowe dzieło. "Oczy martwych miast" to 9 album tej formacji i są pewne zmiany. Przede wszystkim Grzegorz stawia na polski język, a nie angielski czyli mamy nawiązanie do pierwszych wydawnictw grupy. Jest to również pierwszy album, w którym pojawia się perkusista Jeremiasz Baum i gitarzysta Jakub Kaczmarek. Stylistycznie też słychać zmiany. Band jakby nieco odszedł od europejskiego heavy/power metalu i poszedł w stronę bardziej klasycznego heavy metalu i hard rocka. To ostatecznie sprawiło, że nowe dzieło Grzegorza niestety zawodzi jako album heavy metalowy.

Nie chodzi tutaj o zmiany personalne, bo muzycy grać potrafią i tutaj nie ma co im zarzucić. Jest technicznie solidnie i problem tkwi gdzie indziej. Brzmienie jest spłaszczone i bez mocy, a to źle współgra z zawartością płyty. Materiał jest nie równy, nudny i pozbawionych jakiś killerów, które utknęły by w pamięci.

Chyba najlepiej wypada otwieracz, czyli tytułowy "Oczy martwych miast", który nawiązuje do ostatnich płyt.  Jest agresywnie, szybko i z polotem. Grzegorz wypada również obiecująco w przebojowym "Machina Chaosu", w którym słychać echa Iron Maiden. Hard rockowy "Poza czasem" już wypada troszkę słabiej. Klimaty żelaznej dziewicy można wyłapać w szybszym "Linia Życia" i to jeden z mocniejszych utworów na płycie.Całość zamyka stonowany i mroczniejszy "W dolinie światła " i tutaj główny motyw gitarowy jest bardzo uroczy i pomysłowy.

Grzegorz Kupczyk gra dalej swoje, choć to już nie ten poziom co na poprzednich wydawnictwach. To po prostu solidny album w klimatach hard rocka i heavy metalu, ale nic ponadto.  Szkoda, bo ostatnie dzieła Ceti były na wysokim poziomie, a tu niestety wieje nudą.

Ocena: 6/10

3 komentarze:

  1. Jak dla mnie to ta płyta miażdży kilka poprzednich

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym kolejnym przesłuchaniem płyta zyskuje. Może nie odkrywa nowych horyzontów ale korzysta z tego co najlepsze w hard'n'heavy. Bardzo duży plus za polskie teksty. Śpiew w języku ojczystym to jest to, na co rodacy czekali. Może teksty nie są zbyt oczywiste i niektórych drażnią ale wszystkim się nie dogodzi.Fajnie się ich słucha a czasami wspólnie śpiewa. Ważne, że wpadają w ucho. Teksty o otaczającym nas świecie, życiu, przemijaniu. Paleta możliwości wokalnych Grzegorza Kulczyka ogromna. Najbardziej podobają mi się wokale bardziej te swobodne niż te z elementami lekkiego charczenia. Muzycznie też wszystko współgra aczkolwiek niewątpliwie instrumenty klawiszowe zostały mocno schowane, poza wyjątkami, ewentualnie momentami delikatnie rozmiękczają brzmienie. To jednak na plus bo muzyka zyskała na zadziorności i ostrości. Sekcja rytmiczna bardzo dobrze się spisała. Brzmienie bardzo mięsiste. Gitarzyści dobrze wpasowani w całość, szkoda tylko że gitarowych partii solowych ciut za mało, ale pewnie takie było założenie. Całość czasowa, jak i poszczególnych utworów w standardach winylowych, czyli ok. Nie za dużo, nie za mało, w sam raz. Agresywne otwarcie w postaci utworu tytułowego a zamknięcie rozbudowanym W Dolinie Światła. Piętno. Ten utwór najbardziej mi się spodobał. Krótko zwięźle i na temat, z fajnym motywem przewodnim. Wyróżniłbym bym też W Dolinie Światła, Fałszywy Bóg, Kamienne Piekło, Poza Czasem i Linia Życia. Pozostałe trochę mniej mi się podobają ale nie wiele odstają. Najmniej Cienie. Liczę, że będzie kolejna płyta w podobnym klimacie, może bardziej w kierunku klasycznego heavy niż hard rocka, no i oczywiście śpiewana w języku ojczystym. Aktualnie moja ocena 9/10.

    OdpowiedzUsuń