sobota, 15 grudnia 2012

SILVERCAST - Chaos Engines (2012)

A co powiecie na rosyjski odpowiednik WITHIN TEMPTATION? Co powiecie na zespół, który tworzy muzykę z pogranicza symfonicznego metalu i gotyk metalu? Jeśli nie macie nic przeciwko tym cechom to z pewnością zainteresujecie się rosyjskim SILVERCAST, który jest kolejnym młodym zespołem, który w tym roku debiutuje na rynku muzycznym. Jednak czy warto poświęcić swój czas i zainteresować się ich krążkiem o tytule „Chaos Engines”?

Dla fanów takich kapel jak WITHIN TEMPTATION, dla fanów takiego rodzaju metalu może to być pozycja ciekawa i może takowi fani więcej wyduszą z tego wydawnictwa, niestety ja muszę tym razem stwierdzić, że jest to album, który bardziej wywołuje negatywne emocje aniżeli pozytywne. Dominują wady i jest ich tutaj momentami zbyt dużo. Wokalistka Veronica ma więcej w sobie z komercyjnego wokalu aniżeli z metalowego i to na dłuższą metę nieco irytuje i denerwuje podobnie jak wykorzystanie ojczystego języka w niektórych kompozycjach. Brak ognia, brak ciekawej techniki, brak autentyczności. Również gitara jest tutaj bez wizji rozegrana, brak zadziorności, brak melodyjności, czy ciekawych melodii, które by przemówiły do słuchacza, jakoś by porwały. Co z tego, że pojawia się flet, klawisze, death metalowy wokal, że album został obdarzony dobrą produkcją, jak kompozycje są niskich lotów, bez pomysłu na główny motyw, na rozplanowanie melodii, na ciekawe aranżacje i ciężko tutaj o jakiś dobry utwór, aczkolwiek warty wysłuchania jest dość dynamiczny, rytmiczny „In Your Core”, czy też stonowany i nieco urozmaicony „The Name Of Chaos” i moim ulubionym kawałkiem jest rozpędzony „Chemical Heart” który zawiera dość ciekawy główny motyw i pewne rockowe zacięcie. Reszta niestety należy zbyć milczeniem, no bo co tutaj dużej mówić, wypełniacze, które są ciężko strawne. Pomysł na granie może i był, szkoda że kompozycje tego nie odzwierciedlają.

Krótko mówiąc jest to słaby, wtórny i monotonny album, gdzie więcej można się doszukać wad, aniżeli plusów, które przesądziłyby o solidności wydawnictwa. Nie ma na czym zawiesić słuch, bo kompozycje są bez pomysłu, bez zapadających w głowie melodii czy ostrych, porywających riffów, wszystko jest ciężko strawne i nudne. Wypełniacz goni wypełniacz, a muzycy niestety pogłębiają niezadowolenie i może fani tego rodzaju muzyki wycisną więcej? Ja nie dałem i raczej odradzam zapoznawania się z tym krążkiem, bo nie warto. Lepiej z tego gatunku i z tego kraju prezentuje się z pewnością nie dawno opisywany przeze mnie GHOSTHILL, który przedstawia rosyjską scenę w lepszym świecie aniżeli SILVERCAST.

Ocena: 1.5/10

1 komentarz: