STILL ALIVE to kolejny
młody zespół, który próbuje swoich sił w
heavy/power metalu i z pewnością apetyt w moim przypadku zaostrzył
fakt, że zespół pochodzi z Brazylii, a więc skraju gdzie
kryje się wiele ciekawych młodych zespołów grających power
metal. STILL ALIVE to formacja, która w 2002 roku została
założona ale pod nazwą RUTHLESS CRY. Jednak w 2009 zespół
nagrał utwór „Human” już pod nazwą STILL ALIVE. Zespół
w tym roku wydał swój debiutanckim album „Kyo”. Czy jest
to krążek, który warto się zainteresować, który
warto znać?
O zespole nie wiedziałem
właściwie nic i nie był on moim obiektem poszukiwań, ale gdzieś
szukając czegoś innego znalazłem o to właśnie ich debiutancki
album, który zaintrygował mnie właściwie nazwą, a przede
wszystkim tajemniczą okładką, która ma taki dość mroczny
klimat. Jednak zagłębiając się już w samą płytę dochodzę do
pozytywnych odczuć, które podyktowane są mocnym,
dopracowanym brzmienie, oddające standard wielkich kapel, a także
ciekawemu stylowi zespołowi, który stara się stworzyć coś
świeżego, a mianowicie mroczny heavy power metal z elementami
progresywnymi czy też symfonicznymi. Również umiejętność
gry muzyków, lecz pojawiają się też negatywne uczucia, że
za mało tutaj chwytliwości, że melodie są czasami za bardzo
przekombinowane, że muzycy grają w kółko to samo i brakuje
ognia. Niby z jednej strony mamy dobrze wyszkolonych technicznie
muzyków, gdzie szczególnie wyróżnia się
wokalista Wolter, który ma mocną, zadziorną manierę i
potrafi pokazać pazur, a górne rejestry w jego wykonaniu są
bardzo zapadające w głowie. Dobrze wypada sekcja rytmiczna, która
dostarcza dynamiczności kompozycjom, a także partie gitarowe Gila,
który stara się postawić na świeżość, urozmaicenie, czy
tez bardziej złożoną strukturę utworów, co nie zawsze
oznacza przebojowość, lekkość i prostotę, co odbija się na
odbiorze prezentowanej muzyce. Nie ma nic przeciwko progresywności,
rozbudowanej formie i dość bogatej aranżacji jak ta w otwieraczu
„Forgiven secrets”, stonowanym progresywnym kawałkom jak
„Human” gdzie pojawia się też sporo elementów
heavy metalu. Jednak to co dobrze się prezentuje na albumie to power
metalowe petardy jak choćby „Unchained Souls”, energiczny
„Lady In Black”, który wyróżnia dość
mocniejszy wokal, ostrzejszy riff i rozpędzona sekcja rytmiczna,
melodyjny „Into The Snakepit”
z dość znanym głównym motywem i słychać tutaj coś z IRON
MAIDEN czy ADAGIO. Dobrym poziom prezentują mroczny „Daybreak
and Storm” i „Dreamhunter” ale nie są już tak
fantastyczne, żywiołowe jak te wcześniej wymienione. Natomiast
ciężko mi jest strawić wolniejsze utwory jak „To Live
Forever” czy „Embraced”.
Ciekawy styl, mocne
brzmienie, uzdolnieni muzycy nie zawsze gwarantuje świetny album i
tutaj STIILL ALIVE jest tego przykładem. Potencjał w tej formacji
jest i to słychać zwłaszcza po tych szybkich utworach i może to
będzie kierunek stylu zespołu? Więcej power metalu, a mniej
progresywności i będzie bardzo dobrze. Brakuje na debiutanckim
albumie właściwie wyraźnych przebojów i materiału, który
by się prosił o ponowne odtworzenie i posłuchanie. Czekam na drugi
album, który może pokaże prawdziwe oblicze zespołu i
bardziej dopracowany album.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz