poniedziałek, 7 kwietnia 2014

OVERLAND - Epic (2014)

Gdy widzi się w jednym zespole Steve'a Overlanda znanego z takich zespołów jak FM czy Wildlife, a także dwóch muzyków zespołu Kansas to trudno przejść obok takiej formacji. Mowa tutaj o Overland, który powraca po 5 latach milczenia z nowym albumem. „Epic” to nowe dzieło zespołu,którego liderem jest właśnie Steve Overland. Nie trzeba być fanem Steva, wystarczy że cenisz sobie dobre melodie, klimatyczny hard rock, finezyjne partie gitarowe i przebojowe granie.

Tak, tylko tyle trzeba by sięgnąć po nowe wydawnictwo Overland. Płyta oddaje to co najlepsze w melodyjnym hard rocku czy AOR. Miło słucha się ciepłego, emocjonalnego głosu Steve'a który momentami brzmi jak David Coverdale czy Joe Lynn Turner, co jest nie lada komplementem. Jego głos znakomicie wpasowuje się w to co gra zespół. Lekki, przyjemny hard rock, z domieszką AOR, a wszystko rozegrane z dbałością o melodyjność i przebojowość. Słychać inspirację Whitesnake, Deep Purple czy tez Rainbow, ale tutaj słychać wiele innych znanych formacji. Najważniejsze jest to co słyszymy, to jak prezentuje się materiał. Płyta robi wrażenie, zwłaszcza kiedy słucha się jej, kiedy czuje się ten klimat lat 70 czy 80. Właśnie takiego materiału brakowało ostatnim czasy. Czego można się spodziewać po takim doświadczonym muzyku jak Steve, po tym że to już trzeci album solowy Steve'a pod szyldem Overland? Z pewnością nikt by nie przypuszczał, że płyta będzie mieć tyle fajnych kawałków. Jednym z nich jest otwieracz „Radio Radio”. Dojrzała i budująca napięcie sekcja rytmiczna to kolejny atut tej płyty. Fajnie to słychać w „If looks could kill”. Jednak wszystko nie kręci się wokół Steva. Nie można bowiem zapomnieć o gitarzyście Christianie Wolfie, który wygrywa sporo ciekawych finezyjnych solówek, które gdzieś tam wzorowane są na stylu Ritchiego Blackmore'a. Słychać to dobitnie w „Rags To Richies” czy „Rock Me”. Podobać się mogą spokojniejsze, romantyczne kawałki pokroju „Liberate My heart” czy „If Your hearts not in it”. Tak nie brakuje ani dobrych melodii, ani przebojów o czym świadczy „So This is Love” czy „The End Of The Road”. Pozostałe kawałki również bardzo miłe dla ucha.

Lata upływają a Steve Overland to wciąż znaczący muzyk, z którym trzeba się liczyć w dziedzinie melodyjnego hard rocka i AOR. Nowy album to bardzo zgrabnie zagrany krążek, który ukazuje prawdziwe oblicze tej muzyki, zawierając wszystko to co w niej najpiękniejsze. Dla tych co szukają czegoś klimatycznego w sferze hard rocka, jest to album który nie można w żaden sposób pominąć.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz