Jednym z największych
wydarzeń thrash metalowych roku 2014 bez wątpienia wydanie nowego
albumu przez amerykańską formację Hirax. Kapela już kilka razy
była reaktywowana, kilka razy popadała w stan uśpienia. Teraz
przerywają milczenie po 5 latach. Nowy album „Immortal Legacy”
to jedno z ich największych osiągnięć. Odważę się rzec, że to
ich najlepszy album od czasów takich klasyków jak
„Raging Violence” czy „Hate, Fear and Power”. Na czym polega
fenomen nowego krążka?
Już spieszę z
wyjaśnieniem. Płyta jest dojrzała, znakomicie wyważona między
agresją, szybkością i przebojowością. Co za tym idzie, nie ma
tutaj zbędnych wypełniaczy, kamuflowania nudy, czy też
kombinowania. Jest to rasowy thrash metal, w którym można
usłyszeć mocne, drapieżne riffy, techniczne solówki, ale
jest w tym coś więcej. Coś co pozwala wyróżnić ten album
na tle innych wydawnictw. Szczypta melodyjności, speed/heavy
metalowego wydźwięku uczyniła ten album interesującym i
wyjątkowym. O tym heavy /speed metalowym charakterze na pewno też
świadczyć może wokalista Katon, który często brzmi niczym
frontman Overkill, czy też Blaze Bayley. Czasami sam riff, czy tempo
przybliżają nas do heavy metalu i tutaj wystarczy przytoczyć
„Victims Of The dead” jako przykład. Ciężko
czasami uzyskać urozmaicenie na thrash metalowym albumie, ale
amerykanom ta sztuka się udała. I mamy szybkie kompozycje jak
choćby otwieracz „Black Smoke” czy już bardziej
melodyjne jak „Hellion Rising”. Taki rozkład
możemy zawdzięczać dzięki ciekawej współpracy
gitarzystów. Znakomicie sobie radzi Mike Guerrero, który
dołączył do kapeli w 2011 roku. Możemy tutaj delektować się
zarówno technicznymi zagrywkami, sporą ilością
intrygujących melodii, nie brakuje również agresywnych
riffów i melodyjnych solówek. A wszystko po to żeby
jeszcze bardziej dogodzić słuchaczowi. Nawet ci wybredni powinni
być zadowoleni. Sprawdzają się też krótkie przerywniki
pokroju „Earthskaer” czy „Atlantis”.
Album trwa nie całe 40 minut i nic dziwnego skoro mamy same krótkie
kawałki. Kolejnym udanym hitem na płycie o którym warto
wspomnieć jest „Tied to the Gallows Pole”. Podobać
może się również agresywny „Deceiver” o
przebojowym charakterze. Cały czas się coś dzieje i cały czas
zespół dostarcza nam prawdziwej adrenaliny i wystarczyć
posłuchać „Violence of Action”. Tak powinno się
grać thrash metal.
Narzekacie,że brakuje
wam dobrego thrash metalowego albumu? Nie podobał się ostatni album
Suicidal Angels czy Exodia? To może to jest czas na Hirax? Znakomity
powrót i odbudowanie swojej pozycji w najlepszy sposób.
Gorąco polecam, satysfakcja gwarantowana.
Ocena: 9/10
Płyta jest rewelacyjna , trafili w moje gusta idealnie puki co w tym roku tylko Nervosa im dorównała \m/.
OdpowiedzUsuńFajna płyta ale hirax zawsze gral trasz o kilka klas niżej dlatego się nie przebili i są niszą :)
OdpowiedzUsuńPłyta-killer!
OdpowiedzUsuń