Pamiętacie te czasy
kiedy speed/thrash metal cieszył się ogromnym zainteresowaniem i
miał szerokie grono fanów? Miło jest sobie powspominać
początki Slayer, złote lata Exodus czy Agent Steel. To jest
przeszłość i trzeba szukać nowych gwiazd, które sprawią
że ten płomień nigdy nie zgaśnie, a kto wie może znów
będzie się palił takim płomieniem jak przed laty? Kandydatów
jest pełno, ale jednym z tych najlepszych jest bez wątpienia włoski
Game Over. Już wydając debiutancki album „For Humanity” w 2012
pokazali że trzeba się z nimi liczyć i że to oni mają zamiar
przypomnieć najlepsze lata speed metalu. Choć tamto wydawnictwo
zostało wydane 2 lata temu to jednak zostało w pamięci i wywarło
spory wpływ, to też z niecierpliwością wyczekiwałem drugiego
albumu, jednocześnie stawiając pewne wymagania. Miało być po
prostu szybkie, energetycznie, wszystko miało być zagrane z
radością, pomysłem, jednocześnie zachęcając słuchacza do
zabawy z Game Over. „Burst Into The Quit” to album stanowiący
kontynuację stylu opracowanego na debiucie, co niezmiernie cieszy,
zwłaszcza że to przesądziło o ich sukcesie. Wiele schematów
udało się przerysować i mam tutaj na myśli konstrukcję
kompozycji, dynamikę, przebojowość, szybkość czy klimat lat 80.
Nawet brzmienie nie uległo większym kosmetycznym zmianom. Renato
Chiccoli wciąż brzmi agresywnie, a z pewnością przez te lata
nabył większej pewności siebie i podszkolił się trochę pod
względem techniki. Jego wokale to jeden z atutów nowej płyty,
ale podobnie jak w przypadku debiutu to gitary napędzają całość.
To one nakreślają motyw, to co ma być, a reszta jakby ten szkielet
uzupełniała. Zespół dojrzał pod względem jakości grania
i dbałości o techniczny aspekt muzyki, ale można odnieść
wrażenie, że tym razem mamy nieco słabsze pomysły, ale na
szczęście to wciąż speed/thrash metal wysokich lotów.
Otwieracz „Masters of Control” to mocne uderzenie i
potwierdzenie wielkości tego zespołu. Grają z miłości do muzyki,
jednocześnie szanują lata 80 i wielkie kapele, które tak
grały przed laty. Bo przecież pierwszy album Slayer, czy Exodus
kłania się w melodyjnym „Seven Doors to Hell”.
Włosi nie chcą grać kombinacyjną muzykę, nie w głowie i
progresywność, nie znają się też na zaskoczeniu. Tutaj mamy
jasny cel. Szybkie, bez kompromisowe granie i to w dodatku bez
złudnego i przymusowego wydłużania kompozycji, co pokazuje krótki
i zwarty materiał, który trwa około 33 minuty. Nie ma
słabych utworów, a taki „C.H.U.C.K” czy
„The Eyes” to rasowe killery, który
odzwierciedlają prawdziwe piękno thrash/speed metalu. Nie trzeba
też daleko szukać tych cech, które odróżniają ich
od innych kapel. Wszelkich dowodów dostarcza nam „No
More”. Otóż włosi potrafią grać melodyjne,
energicznie, z pomysłem, jednocześnie nie tracąc na agresji, ani
na technice, a wszystko utrzymane w klimacie lat 80. O to dzisiaj
ciężko. Nie potrzebne jest tutaj błądzenie w mrocznym klimacie co
pokazuje „Nuk'em high”, jednak
jest to wada która nie przekreśla atrakcyjności całości.
Poza tym tytułowy „Burst into the Quit”
pozostawia dobre wrażenie i podkreśla że było to przyjemne 30
minut, które spędziliśmy z Game Over w speed metalowym
świecie. Pojawiła się w końcu jakaś jasna gwiazda speed metalu,
którą interesuje coś więcej niż ciężar i brutalny thrash
metal. Słychać, że speed metal mają w swoich sercach i sprawia im
radość granie tego typu muzyki. To zawsze się ceni, a ja
potrzebuję większej dawki muzyki Game Over. Ich muzyka naprawdę
uzależnia.
Ocena:
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz