niedziela, 25 stycznia 2015

WOLFPAKK - Rise Of The Animal (2015)

Trzeba przyznać, że rok 2015 jest pełen póki co różnych projektów muzycznych, płyt z ciekawymi gośćmi. Wystarczy wspomnieć nową płytę Orden Ogan, Dracula którą tworzy Holter i Lande, czy w końcu takie super grupy jak Level 10 czy Serious Black. Do tej całej śmietanki trzeba dopisać nowy Wolfpakk. „Cry Wolf” który miał premierę w 2013 roku bardzo mi się podobał. Niemiecki projekt muzyczny założony przez Marka Sweeneya (ex Crystal Ball) i Micheala Vossa ( Mad Max) w 2010r pokazał tym albumem, że wciąż można grać niezobowiązujący, prosty melodyjny hard rock z domieszką heavy metalu. Nie sądziłem, że tak panom współpraca będzie się układać, że powstaną kolejne odsłony Wolfpakk. Jednak solidnego hard rocka nigdy za wiele, zwłaszcza jeśli jest na poziomie i z ciekawymi gośćmi. Nowy album „Rise of The Animal” będzie miał swoją premierę 27 lutego i jest to data, która warto sobie zapisać w kalendarzu.

Kto oczekuje czegoś nowego, powiewu świeżości, czy elementu zaskoczenia, to może poczuć się zawiedziony. W końcu Vossa i Sweeneya czuwają nad całością i to oni są odpowiedzialni za aspekt komponowania. Nic więc dziwnego, że dalej zostajemy w świecie hard rocka i melodyjnego heavy metalu. Nowy album nie różni się pod tym względem niczym od dwóch poprzednich płyt. Jednak mam wrażenie, że trochę uleciała przebojowość i pomysły też jakby o klasę niższe. Temu projektowi od samego początku towarzyszą znakomicie goście i to oni w sumie przyciągają znacznie większe grono słuchaczy. Wielkie nazwiska robią swoje i jest to dobry sposób na marketing. Do tego są oni gwarantem pewnego dobrego poziomu. Z poprzednich płyt również przerysowano soczyste, czyste, ale i drapieżne brzmienie, które podkreśla hard rockowy charakter tego wydawnictwa. Lista gości jest bardzo długa i przytoczę tylko kilka takich nazwisk jak: Axel Rudi Pell, Rick Altzi, David Reece, czy Mike Terrana. Oj nazwiska są naprawdę imponujące, szkoda tylko że kompozycje zazwyczaj nie są tak świetne jak gości, którzy w nich występują. Energiczny, nieco power metalowy otwieracz „Rider of The Storm” to dobry strzał między oczy. Nic dziwnego że wybrano tutaj Andiego Derisa jako gościa. Znakomicie pasuje do tej formuły. Do grona najlepszych utworów na tej płycie śmiało można zaliczyć „Sock it To Me”, który promował ten album. Jest to kompozycja hard rockowa wzorowana na twórczości Krokus i nic dziwnego, że swojego głosu użyczył tutaj Marc Storace z Krokus. Również trzeba wyróżnić rozbudowany, bardziej progresywny „Highlands” z pewnymi elementami Rainbow. Tutaj kawał dobrej roboty odwala Joe Lynn Turner, który wciąż nieźle się trzyma. Folkowo, celtyckie melodie są tutaj miłym dodatkiem i czynią ten utwór bardziej świeżym i oryginalnym. Najdłuższym kawałkiem jest tytułowy „Rise of The Animal” i dzieje się tutaj sporo. Od power metalowego riffu, przez epicki klimat, aż po złożone i rozbudowane solówki. W dodatku helloweenowy refren zaśpiewany przez Michaela Kiske czynią ten utwór wyjątkowym kąskiem dla fanów melodyjnego metalu i power metalu. Te kompozycje najbardziej się wybijają z całości, ale to nie oznacza, że reszta jest już nic nie warta. Mamy mocny „Monkey on Your Back”, który ma solidny riff, jednak przesadzono tutaj z komercją. Podobnie sprawa wygląda z „Black Wolf”, która przejawia nawet cechy pseudo ballady. Do kompozycji godnych uwagi trzeba by jeszcze zaliczyć przebojowy „Somewhere Far Beyond” czy agresywny „Running out of Time”, jednak to za mało, żeby rzucić słuchacza na kolana.

Sprawa więc wygląda następująco. Mamy projekt muzyczny stworzony przez dwóch doświadczonych muzyków w dziedzinie hard rocka i heavy metalu, mamy znakomitych gości, mamy porządne brzmienie, a mimo wszystko płyta nie robi furory jak choćby poprzednia. Niestety, ale nie włożono serca przy komponowaniu, przez co dostaliśmy mało energiczny i przekonujący materiał. Kompozycje brzmi jakby je tworzono na siłę, bowiem nie ma emocji i ikry w nich. Płyta dobra do przesłuchania czy jako tło podczas podróży, jednak nie spodziewajcie się czegoś ambitnego, czy na poziomie arcydzieła. Tego tutaj niestety nie ma.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz