środa, 7 stycznia 2015

STARGAZERY - Stars Aligned (2015)

Zastanawialiście się kiedyś jakby to było gdyby Rainbow się reaktywował? Jakby brzmieli? Czy było to dalej to samo co kiedyś? Czy może Ritchie próbowałby nieco odświeżyć formułę? Można by się długo zastanawiać nad tym, ale po co męczyć się jak można sięgnąć po nowy album Stargazery. 4 lata zespół poświecił nad przygotowaniem następcy „Eye on The Sky” z 2011r. Tamten album zrobił niezłą furorę i odniósł spory sukces. Szczerze w tamtym czasie nie wierzyłem, że zespół stać nagrać coś lepszego niż debiut. Jednak „Stars aligned” to znacznie bardziej dojrzały album, bardziej dopracowany i możemy tutaj mówić o prawdziwym arcydziele. Stargazery są w szczytowej formie i zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko nie tylko sobie, ale innym zespołom grającym melodyjny metal z domieszką hard rocka.

Stargazery to bardzo ciekawy przypadek. Chcą konkurować choćby z takim Axel rudi Pell, który też przecież specjalizuje się w melodyjnym metalu, który również sporo czerpie z Rainbow, czy Black Sabbath z okresu Tony Martina. Mogłoby się wydawać, że młody zespół nie jest wstanie konkurować z takim zespołem, że nie jest w stanie stworzyć niczego pomysłowego, a tym bardziej świeżego i bardziej autorskiego. Tutaj was zaskoczę. Stargazery to jeden z nie wielu zespołów, który najlepiej odświeżył formułę Rainbow czy właśnie Black Sabbath z okresu Tonego Martina. Niby zespół wykonuje podobnie utwory, stawia na podobną stylizację i sposób tworzenia melodii. Jednak Stargazery robi swoje i pozostaje wierny swojemu charakterowi. Baśniowy klimat, typowe fińskie klawisze, które nadają melodiom futurystyczny charakter, nie zapominając przy tym o finezyjnych partiach gitarowych, które swoją gracją i techniką są równie genialne jak te Ritchiego Blackmore'a. Tutaj szacunek i wielkie brawa dla Pete'a Ahonena, który stanął na wysokości zadania. Co ciekawe co utwór to inny motyw, to większe zaangażowanie i ciekawszy pomysł. Jest pod wielkim wrażeniem. Nie jest łatwo skomponować 13 utworów i zagrać tak je by każdy wnosił coś innego do albumu. Prawdziwą ucztą są tutaj pojedynki gitara kontra klawisze. Marco Sneck stworzył niezwykły świat za pomocą klawiszy. Tutaj nie jest do końca typowy Rainbow. Jest bardziej w stylu fińskim, bardziej progresywnie, ale wszystko jak zwykle słodkie i bardzo melodyjne. No i tutaj można nieźle odpłynąć w tym baśniowym klimacie. Trzeci bohater tej płyty, bez którego nie byłoby mowy o klimatach Rainbow to wokalista Jari Tiura. Słychać, że inspirował się Tony Martinem i Doggie Whitem. Materiał jest tak świetny i każdy utwór to prawdziwa perła. Otwieracz „Voodoo” to kawałek, który pokazuje jak powinien brzmieć melodyjny metal naszych czasów. Nutka symfoniki w tle, coś z Evil Masquarade, coś z Rainbow, ale też sporo fińskiego metalu tutaj upchano. Dalej mamy podniosły, epicki „Angel of The Dawn” i to jest kompozycja, którą nie da się opisać słowami. Niby jest lekka, niby bardziej hard rockowa, ale ma w sobie to coś magicznego. Nawet duch Queen można tutaj wyłapać. W podobnym klimacie jest utrzymany, finezyjny, ciepły i nieco melancholijny „Missed Train to Paradise”. Więcej Rainbow i to z tego z „ Strangers in Us All” słychać w „Invisible” . Tutaj można doszukiwać się odpowiedzi na te pytania postawione na wstępie. Jest tez i miejsce dla Black Sabbath z czasów Martina i tutaj najlepszym tego przykładem jest nieco marszowy „Absolution”. Klimaty Aor i spokojny motyw, wręcz romantyczny to atuty ballady „Academy of Love” i tutaj zespół stara się wycisnąć z nas łzy. Odświeżona formuła Rainbow w „Painted into a corner” z nutką symfonicznego klimatu brzmi naprawdę interesująca. Wystarczy posłuchać ile pracy i serca wkłada w swoje partie gitarzysta Pete. To robi wrażenie. Melodyjny „Dim the Hallo” przesiąknięty melodią rodem z twórczości Abba czy partiami gitarowymi na miarę Queeen też brzmi ciekawie. Ostrzejszy riff można uświadczyć w „Bring Me The Night”, ale to dalej melodyjny metal zakorzeniony w Rainbow. Każdy utwór to potencjalny hit i tak też jest z „Warriors Inn” czy „Dark Lady”. Jak widzicie sami materiał jest bardzo równy i urozmaicony.

Stargazery znakomicie odświeżył formułę Rainbow i pokazał, że można czerpać z wielkich kapel, jednocześnie nie popadać w kopiowanie. Album dopracowany pod każdym względem i pokazuje, że muzyka Rainbow może brzmieć świeżo i wręcz baśniowo. Stargazery to póki co jeden z najciekawszych zespołów reprezentujących Finlandię, która ostatnio przeżywa kryzys, jeśli chodzi o produkcje metalowe.

Ocena: 10/10

3 komentarze:

  1. Trochę cię tu pojechali
    http://www.powerofmetal.fora.pl/plyty-2015,40/stargazery-stars-aligned,5156.html
    Odgryź się no...
    Płyta oczywiście bardzo dobra

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zaglądam tam czasami, jednak poziom tego forum już nie ten co kiedyś :P Przywykłem do tego, że zawsze podoba mi się coś co zazwyczaj większość jedzie:D Pamietam np sytuację z płytą Headhunter:D i Stargazery to kolejny przykład:D Co mam się tam zarejestrować by przepychać się z nimi? Jaki jest sens ku temu? Ważne że są ludzie, dla których warto pisać :D A nie brakuje ich :D Ja tesknię za Rainbow i ten zespół dał mi trochę właśniej takiej muzyki :D Czego można chcieć więcej :D Zamiast tracić czas na kłótnie lepiej napisać kolejną recenzją, albo odpalić jakiś ciekawy album :D Dzisiaj zrobiłem sobie dzień z Seventh Avenue i mam zamiar ich opisać na blogu :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa kapela z niezłym wokalem. Warta zauważenia

    OdpowiedzUsuń