Nic nie jest w stanie
równać się z klasycznym heavy metalem, takim osadzonym w
latach 80. Większym zainteresowaniem cieszą się płyty, w których
nie brakuje odesłań do najlepszych płyt z lat 80 czy 90, aniżeli
takie w których jest pełno eksperymentowania i poszukiwania
nowoczesnego brzmienia. Każdego miesiąca pojawiają się właściwie
płyty z tego typu muzyką, gdzie słychać echa wielkich kapel, ale
żeby mówić o sukcesie trzeba czegoś więcej niż tylko
przerysowanych motywów. Trzeba mieć w sobie pasję, trzeba
mieć pomysł na styl, a także na materiał. Kiedy słucham sobie
debiutancki album włoskiej formacji King Wraith w postaci Of secrets
and Lore” to stwierdzam, że Ci panowie są właśnie taki bandem z
misją. Ich powołaniem jest przypomnienie nam okresu w którym
sukcesy osiągały takie tuzy jak Running Wild. Blind Guardian czy
Grave Digger. Ich przygoda z muzyką dopiero się zaczęła, a
zapowiada się naprawdę obiecująco.
King wraith to włoska
kapela, która powstała w 2014 r z inicjatywy gitarzysty i
wokalisty Daniela Genugu. To on odpowiada za wszelkie inne kwestie
jak choćby komponowanie. Wokal jego jeszcze jest nie okiełznany i
właściwie brakuje mu pewności siebie. Znacznie lepiej radzi sobie
z grą na gitarze. Jest agresja, jest nacisk na mocne riffy, na
szybkość i klasyczne motywy. To w efekcie sprawia, że płyta brzmi
klasycznie. Na plus warto zaliczyć umiejętność odtworzenia stylów
Grave Digger czy Running Wild. Otwieracz idealnie odzwierciedla to.
Słychać piracki klimat i hołd dla running Wild w szybkim
„Poseidon”. Sam riff i melodia przypomina mi
„Genghis Khan”. Tam właśnie powinien brzmieć klasyczny heavy
metal, tak powinien brzmieć Running Wild Dalszy ciąg podobnych
klimatów mamy w pogodnym „Flag of Black Ship”.
Mocny riff, chwytliwe partie gitarowe i pełne szaleństwa solówki.
Zespół umiejętnie nawiązuje do Running Wild i wychodzi im
to nadzwyczaj dobrze. King Wratih choć pochodzi z Włoch to nie mają
problemu z wykreowaniem typowej niemieckiej toporności. W końcu
zostaje ona przemycona w mroczniejszym „Roll'n Ride”.
Płyta jest łatwa w odbiorze bo od samego początku zespół
dostarcza nam pierwszej klasy hity. Dobrym tego przykładem jest
epicki „King Wraith” i na taki heavy/power zawsze
warto czekać. Nie brakuje na krążku urozmaicenia i umiejętności
zaskoczenia słuchacza. Sporo zamieszania robi marszowy, bardziej
hard rockowy „Iliad”. Fale, sztorm, piracki klimat są
wyczuwalne w rozpędzonym „A chest of gold and fear”.
Prawdziwa speed metalowa jazda bez trzymanki jest w melodyjnym „Jaws
of Death”, który ma nawet coś z Hammerfall.
Balladowy „Of secrets and lore” brzmi jak hołd dla
starego Blind Guardian. Ja to kupuje.
Na debiutanckim albumie
włochów nie brakuje cytatów i odesłań do klasycznych
albumów Running Wild, Blind Guardian czy Grave Digger. Talent
Daniela udziela się przez całą płytę i naprawdę radzi sobie z
stworzeniem utworów będących hołdem dla tych wielkich
kapel. Potrafi przy tym stworzyć coś własnego, coś wyróżnia
na tle innych podobnych płyt z tego roku. Jak na debiut to płyta
jest bardzo dopracowana i stworzona przez fanów heavy metalu,
którzy sami żyją tą muzyką i darzą ją wielkim
szacunkiem. W efekcie dostaliśmy album, który jest miły dla
ucha i na długo zostaje w pamięci. King Wraith zaskoczył w roku
2015 i ciekawe co jeszcze nam pokażą. Muzyki w stylu Running Wild
nigdy za wiele.
Ocena: 8.5/10
Będzie z nich jeszcze większa metalowa pociecha.;)
OdpowiedzUsuń