Iron Cross to jedna z
wielu kapel, która nagrała jeden album i przepadła bez
wieści. To również jedna z wielu kapel amerykańskich, które
były ślepo zapatrzone w twórczość Judas Priest, Motley
Crue czy Quiet Riot. Zespół powstał w 1982 r w celu oddania
hołdu tym kapelom. Muzyka tego bandu nie miała być oryginalna i
czymś nowym, miało przyciągnąć fanów tych kapel i
pokazać, że amerykanie też potrafią tak grać. Zatrudniono
również wokalistę Chara R. G, który miał imitować
Halforda. Szkoda tylko że zespół nie potrafił się do końca
zdecydować co chce grać, bo wyszła mieszanka mocnego heavy metalu
i właśnie ostrzejszego grania i takiego nieco mało interesującego
hard rocka. Tak o to w 1985 r ukazał się „Warhead”, który
miał porwać fanów Judas Priest, Krokus, czy Motley Crue. Nie
do końca się udało, ale mimo jest to kawał solidnego heavy metalu
wymieszanego z hard rockiem. Na plus na pewno warto zaliczyć
klimatyczną okładkę, czy też dopracowane brzmienie, które
często podkreśla umiejętności muzyków. Najsłabszym
punktem jest sekcja rytmiczna w tym perkusja, która brzmi jak
automat perkusyjny. Brakuje w tej sferze życia. Char jako wokalista
z pewnością dobrze wypada i trzeb mu to przyznać. Najlepiej radzi
sobie z tymi ostrzejszymi kawałkami jak „waiting for the
Axe”, gdzie trzeba się nieco bardziej wysilić. Jego
agresywny styl może się podobać. Na pewno warto też pochwalić to
co wyprawia gitarzysta Kacin. Jest sporo udanych riffów, które
są warte odnotowania. Często gitarzysta zabiera nas w rejony Accept
czy Judas Priest co jest dobrym znakiem. Jedną z takich podróży
odbywamy przy okazji nieco toporniejszego „Warhead”.
O tym, że band gra dla fanów Judas Priest bardzo dobrze
świadczy przebojowy „FKZ”, czy rytmiczny „Send
for the Cross”. W podobnej stylistyce utrzymany jest „Cold
Steel” czy rozpędzony „Chain Gang”.
Znacznie gorzej zespół wypada w hard rockowej stylistyce co
potwierdza „Come and get it”. Całość zamyka
najostrzejszy na płycie kawałek czyli „Crucible” i tutaj Char
pokazuje, że znakomicie imituje wokal Roba Halforda. Gdyby cały
album był taki, to na pewno i ocena byłaby wyższa. Jednak i tak
nie jest źle i z pewnością jest to płyta z którą warta
się zaznajomić, zwłaszcza jeśli kochamy Judas Priest czy Motley
Crue. Dobra rzecz.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz