środa, 9 grudnia 2015

QUEENSRYCHE - Condition Human (2015)

Kiedy w roku 2012 nowym wokalistą Queensryche został Todd La Torre wielu skreśliło ten zespół na straty. Dla wielu fanów jedynym oryginalnym głosem tego zespołu pozostanie Geoff Tate. W roku 2013 r było nie małe zamieszanie kiedy na rynku pojawiły się dwa albumy wydane przez zespół o takiej samej nazwie. Jeden band to był ten oryginalny z Toddem na pokładzie, a drugi to ten kierowany przez Geoff Tate'a. W roku 2014 wszystko zostało wyjaśnione i zgodnie z prawem oryginalnym bandem o tej nazwie pozostał ten do którego dołączył Todd. Geoff zmienił nazwę na Operation: Mindcrime po kultowym albumie Queensryche. W tym roku znów doszło do konfrontacji tych dwóch kapel. Każdy z nich wydał po albumie i znów można poczuć wyższość oryginalnego Queensryche, który wydał naprawdę udany „Condition Human”, który pokazuje że zespół się odrodził. Dawno ta grupa nie była w takiej formie i nie grała tak mocno. To się nazywa wielki powrót.

Nie ma Geoff Tate'a a Todd La Torre pokazuje że jest jego godnym następcą. Znakomicie odnajduje się w ostrych kawałkach, gdyż nie ma problemów z wysokimi rejestrami. Wyróżnia go niesamowita technika, umiejętność dopasowania się do tonacji i stylizacji danego kawałka. Mocnym atutem jest to, że jest elastyczny i dał zespołowi powiew świeżości. Na nowym albumie jeszcze lepiej wypada niż na „Queensryche” z 2013 r. „Human Condition” łączy w sobie cechy starych płyt, jest sporo ciekawych melodii, jest chwytliwość, jest udana mieszanka heavy/power i progresywnego metalu. Co różni ten album od ostatnich wydawnictw i albumu Geoffa Tate'a o nawie „The Key” to z pewnością to, że album jest niezwykle energiczny, zróżnicowany i zagrany jakby na luzie. Płytę słucha się lekko i przyjemnie, a każda kompozycja to zupełnie inna przygoda i inne doznania. Co zaskakuje to z pewnością takie kawałki jak „Arrow Time”. Dynamiczny, szybki otwieracz utrzymany w starym stylu, gdzie jest spora ilość power metalu. Brakowało takich kompozycji ostatnim czasy i dobrze, że zespół stara się też wrócić do swoich korzeni. Bardzo dobrze wypada również „Guardian”, który promował album od samego początku. Ten kawałek wyróżnia wyjątkowo chwytliwy refren i dobrze wtrącone progresywne motywy. Queensryche nie boi się wykorzystywać toporności co słychać w stonowanym „Hellfire”, który ma coś w sobie z Accept. Jest to kompozycja niezwykle klimatyczna i pełna mroku. Kolejnym ważnym utworem na płycie jest klasyczny „Toxic Remedy”, który ukazuje piękno progresywnej muzyki metalowej. Nowa płyta to przede wszystkim ciekawe popisy gitarowe duetu Lundgren i Wilton. Dzieje się sporo i właściwie każdy riff, czy solówka jest zagrana z polotem, luzem i hołdem dla lat 80. Jest nawiązanie do klasycznych albumów, ale jest przy tym świeżość. Dobrze to wybrzmiewa w „Eye9” czy nieco rockowym „Bulletproof”. Atutem nowej płyty jest jej zróżnicowanie i właściwie każdy utwór to nieco inne doznania. Zespół pazur pokazuje w nieco ostrzejszym „Hourglass” czy w szybszym „All there was”. Całość zamyka najbardziej pokręcona kompozycja na płycie, a mianowicie „Condition Human”.

Queensryche to jeden z pionierów jeśli chodzi o progresywny heavy/power metal. Nie muszą już nic udowadniać bo swoje już dawno zrobili. Jednak należy doceniać, że zespół nie spoczął na laurach i właściwie od momentu przyjęcia do zespołu Todda wszystko się zmieniło na lepsze. Kapela przeżywa swoją drugą młodość a ich drugi album z nowym wokalistą jest jeszcze lepszy i jeszcze bardziej dopieszczony. Brawo chłopaki, oby tak dalej. Gorąco polecam bo jest to jedna z tych mocniejszych płyt w roku 2015.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz