czwartek, 31 grudnia 2015

AMBUSH - Desecrator (2015)

Kilka kapel o nazwie Ambush już się przewinęło w historii heavy metalu, ale jeszcze żaden z nich nie cieszył się takim uznaniem co szwedzki Ambush, który zaliczany jest do nowej fali tradycyjnego heavy metalu. Jako jeden z przedstawicieli tego nurtu dość szybko znaleźli sobie miejsce obok takich kapel jak Rocka Rollas, Skull Fist, czy Enforcer. Ambush działa od 2013 r ale już ma na swoim koncie dwa albumy, z czego najnowszy „Desecrator” ma szanse zapisać się na stałe w historii metalu. Lata 80 znów ożyją na nowo i fani Judas Priest czy Iron Maiden poczują się znów o wiele młodsi i przypomną sobie swoje najlepsze lata. O to rodzi się nowa legenda.

Nie ma zmian personalnych, nie ma zmian jeśli chodzi o styl, jakość czy cokolwiek. Ambush konsekwentnie kontynuuje to co zaczął na „Firestorm”. Dalej podąża śladami wytyczonymi niegdyś przez Iron Maiden czy Judas Priest. Jeśli ktoś tęskni za starym Judas Priest z ery „Defenders of The Faith” ten znajdzie się w siódmym niebie słuchając nowego dzieła szwedów. Podobny klimat, przebojowość, zróżnicowanie i moc. Ambush nie wstydzi się swoich inspiracji i raczej czerpie z tego radość. Słychać że płyta jest lekka i przyjemna i powstała w dobrej atmosferze. Niby nic nowego, bo przecież Oskar dalej brzmi tak jak brzmiał, a gitarzyści wciąż wygrywają klasyczne riffy i chwytliwe solówki. To wszystko jednak brzmi znacznie lepiej i słychać progres. Oskar rozwinął swój wokal i jest w nim więcej klasycznego pazura i takiego zapału. Nie oszczędza się w wysokich rejestrach, nawet momentami przypomina Roba Halforda co tylko dobrze o nim świadczy. To co się dzieje w sferze gitarowej to już w ogóle przyprawia o ciarki. Tak powinien brzmieć każdy heavy metalowy album. Nieustanne pojedynki, zaskakujące riffy, a wszystko zagrane z polotem i miłością do tradycyjnego heavy metalu z lat 80. Ja to kupuje to co Ambush nam sprzedaje bo jest to jeden z najmocniejszych albumów tego roku, który bije większość konkurencji w tej kategorii. Otwierający „Possesed By Evil” to taki klasyczny heavy metal, który przemyca spore ilości Iron Maiden z ery „Piece of Mind”. Niezwykła przebojowość, tajemniczy klimat lat 80 no i ta praca gitar. Czysta klasyka w najlepszym wydaniu. Gdzieś Accept z ery „Metal heart” słychać w nieco hard rockowym „Night of The Defilers”. Kolejny przebój i dowód że Ambush jest w szczytowej formie. Zespół przyspiesza w mocniejszym „Desecrator” i to jest już ukłon w stronę klasycznego Judas Priest. Mocny riff, szybsze tempo i jeszcze bardziej złożone solówki, czyli to co tygryski lubią najbardziej w heavy metalu. Bardziej stonowany jest „The Chain Reaction”, który zaskakuje marszowym tempem, a także bardziej mieszanką stylów Def Leppard, Scorpions, Accept i Judas Priest. Niektórzy z pewnością doszukają się w sferze gitarowej nawiązań do „Princess of the Dawn” Accept i chyba nawet słusznie. Dalej mamy „Rose of Dawn” i tutaj zespół znów nam robi nawiązanie do Judas Priest z okresu „Defenders of the Faith” czy nawet „Ram it down”, Sam riff i stylizacja ma coś „ Fast as a shark” Accept. Tak zespół potrafi akcentować klasyki, ale na własną korzyść. Kolejny hit zaliczony, a to jeszcze nie koniec. Nie ma ballady, ale jest lżejszy i bardziej hard rockowy „Master of The Seas”. Na koniec ma znów dwie petardy, czyli szybki, agresywny „Faster” i bardziej rozbudowany „The Seventh Seal”.

Szwedzki Ambush wciąż zaskakuje i tym razem przeszedł sam siebie i nagrał prawdziwą perełkę. Płyta jest wypchana po brzegi klasycznymi motywami, a każdy utwór to rasowy przebój, który zabiera nas do złotych lat 80. Brakuje wam mocnego heavy metalowego uderzenia? Tęsknicie za starym Judas Priest czy Iron Maiden? Nie musicie już tęsknić. Wystarczy odpalić najnowsze dzieło szwedów i bawić się razem z nimi. Jeden z kandydatów do płyty roku 2015 i to nie żart.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz