czwartek, 28 maja 2020

TYRANT - Hereafter (2020)

Zespołów o nazwie Tyrant jest sporo. Jedne grają thrash, inne NWOBHM czy właśnie klasyczny heavy metal. Bardzo popularna nazwa wśród kapel heavy metalowych. Jednak warto wspomnieć, że w tym roku powrócił z nowym albumem amerykański Tyrant, który gra klasyczny heavy metal osadzony w latach 80.  "Hereafter" to 4 album tej formacji i nic dziwnego, że czuć tu klimat lat 80, skoro działali oni w tamtych czasach. Powracają po 24 latach z nowym albumem i nie mają się czego wstydzić, bo jest to wydawnictwo dojrzałe i wysokiej klasy.

Co wyróżnia ten album na tle innych? Naturalny, autentyczny klimat lat 80, który udziela się w aranżacjach, surowym, nieco przybrudzonym brzmieniu czy partiach wokalnych Roberta Lowe'a. To wszystko ze sobą współgra i miło się tego słucha. Warto też pamiętać że gitarzysta Rocky dobrze czuje się w klasycznym heavy metalu i to on jest głównym filarem Tyrant. Bez niego to nie byłby Tyrant.

Band szybko dostarcza nam mocnych dźwięków i już na wstępie zachwyca nas "Dancing on Graves", który przypomina stare klasyczne albumy z lat 80. Podoba mi się ta naturalność. Na płycie nie brakuje przebojów i jeden z nich jest "The Darkness Comes", który ocierają się o styl Cirith Ungol, co bardzo mi się podoba. Klimaty doom metalu i mrocznego heavy metalu można uchwycić w marszowym "Fire Burns", który jeszcze bardziej piętnuje patenty Cirith Ungol, Omen czy Black Sabbath. Brzmi to naprawdę dobrze i kocham tego typu kawałki.  W podobnych klimatach utrzymany jest epicki "Hereafter" i tutaj przez te 8 minut wiele się dzieje. Oprócz mrocznych kawałków mamy też żywiołowe granie w klimatach żelaznej dziewicy, co słychać w "Piece of mine". Pozytywne emocje wywołuje zadziorny "when the sky falls" czy melodyjny "The tower".

Tytant nie był może jakąś wielką gwiazdą, ale to wciąż band który wie jak grać heavy metal w klimatach lat 80. Solidne podstawy i doświadczenie przedłożyły się na naprawdę udany album Tyrant, który rozpoczyna nowy rozdział w ich działalności. Dobrze, że wrócili, bo takiego grania nigdy za mało.

Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Dzięki wielkie za tą recke .W sumie to już o nich zapomniałem . Wokal pana Lowe nie do podrobienia . Z power metalem nie ma to nic wspólnego to pewnie Stefan sie nie wypowie ha ha pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. encyklopedia metalu30 maja 2020 22:10:00 CEST

    Żaden klasyczny heavy tylko heavy/doom, a niektóre kawałki to czysty doom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka skojarzyła mi się z doskonałym albumem Falkenbach - Ok nefna tysvar Ty.
    Podświadomość :)
    Sorry za delikatny offtop.

    OdpowiedzUsuń