środa, 28 września 2022

THEM - Fear City (2022)

 


Kiedy mówi się o horror metalu to zawsze pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy to King Diamond. Jednak kiedy miałby wskazać drugi tak ważny band w tej sferze to wybrałbym band o nazwie Them. Od 2014 r tworzą własną muzykę i w sumie już dawno wykreowali swój własny styl. Dominuje w nim heavy metal, ale można doszukać się elementów nawet nieco progresywnych, troszkę power metalu czy nawet i thrash metalu. Specjaliści w swoim fachu i cały czas depczą za Kingiem Diamondem. Ostatni album Them to jedna z ciekawszych płyt, jakie ukazały się w roku 2020. Teraz po dwóch latach przychodzi na następce i "Fear City" to typowy dla tej kapeli album. Nie ma na szczęście próby szukania nowego kierunku, a band rozwija pomysły z poprzedniego wydawnictwa. To już nieco uspokaja.

Znów Them popisał się świetną i klimatyczną okładką, a to to nawet najlepsza jaką mieli. Prawdziwe cudo. "Fear City" to odesłanie do Nowego Jorku i złotego okresu lat 80. Płyta jest urozmaicona, przemyślana i również nastawiona na ciekawe melodie. Them potrafi stworzyć ciekawy materiał i tutaj jest to samo, choć odnoszę wrażenie, że płyta troszkę słabsza od poprzednika. Każdy z muzyków odegrał ważną rolę, by płyta brzmiała tak jak brzmi. Troy to wiadomo, prawdziwy frontman i wokalista heavy metalowy z powołania. Słychać, że dużo nasłuchał się płyt Kinga Diamonda. Jego wokal niszczy na albumie i to jest ważny punkt tego wydawnictwa. Imponują też od samego początku klimatyczne partie klawiszowe Richiego Seibela. To co wyprawiają gitarzyści też zachwyca, bowiem Ullrich i Johannson wygrywają ciekawe riffy i cały czas się coś dzieje. W 2021 r skład zasilił perkusista Death Dealer czyli Steve Bolegnese, który zna się na swoim fachu.  Muzycy są w formie i to słychać od pierwszych sekund.

Klawisze niszczą na pewno w intrze "Excito". Brzmi to ciekawie, nawet intrygująco. Pierwszym killerem na płycie jest rozpędzony i pełen energii "Flight of the concorde". Znakomita mieszanka power i thrash metalu. To jest Them taki jaki kocham. Co za moc! Dalej mamy przebojowy "welcome to fear city". Dominuje tutaj ostry riff i szybkie tempo. Elementy progresywnego rocka znajdziemy w "Retro 54". Pomysłowe partie klawiszowe na pewno niszczą w klimatycznym "graffiti park". Band znakomicie poradził sobie z nagraniem 9 minutowego kolosa."The crossing of hellgate bridge" to niezwykle pomysłowy, który przemyca sporo ciekawych motywów gitarowych. Them najlepiej wypada w takich petardach jak "The deconsecrated house of Sin". Niezwykle agresywny kawałek, w którym Troy zachwyca swoimi wokalnymi popisami.

Them wciąż trzyma wysoki poziom, wciąż pokazuje że potrafi tworzyć pełen grozy heavy metal. Nowy album wciąga, zachwyca melodyjnością i pomysłowymi motywami. Troszkę może płyta nie równa, troszkę słabsza od poprzedniej, ale wciąż to pozycja godna uwagi.

Ocena :8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz