sobota, 24 września 2022

RAZOR - Cycle of Contempt (2022)


 Każdy fan speed/thrash metalu powinien kojarzyć markę Razor. To kanadyjska formacja powstała w roku 1983 i ich najlepszy okres przypada na lata 80. W latach 90 wydali dwa albumy, ale już nie robiły takiej furory. Teraz po 25 latach ciszy band powraca z nowym albumem zatytułowanym "Cycle of Contempt". Nie jest to może najlepsze co nagrali, ale wstydu tej zasłużonej formacji nie przynosi. Powiem więcej, to naprawdę kawał porządnego speed/thrash metalu w starym stylu.

Cieszy fakt, że w składzie są osoby które od lat tworzą ten zespół. Jedynie perkusista Rider Johnsson jest w zespole od 2014r.  Jest gitarzysta Dave Carlo, który wygrywa na albumie sporo agresywnych riffów. W tej sferze dzieje się sporo i to jest miła wycieczka do lat 80. Minusem może jest to, że płyta jest utrzymana jakby w jednym tempie. Cały czas dostajemy mocne, rozpędzone riffy, a brakuje troszkę urozmaicenia i elementu zaskoczenia. Wokalista Bob Reid też robi swoje i jego głos mimo upływu czasu wciąż potrafi imponować i nadać charakteru całości. Od strony technicznej na pewno warto pochwalić za soczyste i ciężkie brzmienie, a jedyne co bym poprawił to frontową okładkę. Strasznie kiczowata.

Na płycie znajdziemy 11 kawałków utrzymanych w podobnym charakterze. Dominuje szybkie i agresywne granie. Singlowy "Flames of Hatred" pełni rolę otwieracza i to bardzo dobry wybór. Idealnie zapowiada to co czeka nas w dalszej części. Taki "Off my meds" momentami przypomina mi wczesny Kreator i to akurat spora zaleta. W podobnym stylu jest "A bitter pill" czy "Crossed", czyli szybko i do przodu. Wyróżnia się bardziej stonowany "First Rate Hate", który przemyca sporo patentów heavy metalu. Dobrze, że band potrafi też nieco zwolnić.Dalej dostajemy kolejną porcję szybkiego speed/thrash metalu i nie ma większego zaskoczenia. Mocno zapada w pamięci energiczny "Punch your face in", który mimo swojej szybkości jest melodyjny i taki bardziej urozmaicony w swojej stylistyce.  W podobnym stylu jest "Darkness falls", gdzie też band stawia na bardziej melodyjny wydźwięk.

Nie jest to może arcydzieło, może brakuje troszkę ogłady, urozmaicenia i bardziej wyrazistych killerów, ale płyta jest zagrana na bardzo dobrym poziomie. Jest ostro, agresywnie i szybko, a band nie zamierza tego zmieniać. Płyta zasługuje na uwagę, a Razor pokazuje, że po tylu latach wciąż stać ich na ciekawy krążek, który przypomina stare dobre czasy Razor. Warto odpalić i przekonać się samemu z czym powrócił zasłużony Razor.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz