środa, 23 kwietnia 2014

SAVAGE MESSIAH - The Fateful Dark (2014)

Savage Messiah to ten band, który stara się rozpowszechnić ten rodzaj heavy/power metalu, który jest skrzyżowany z thrash metalem. Ostatnie albumy mogły sugerować, że ta kapela robi to nieudolnie, ale nowy album zawsze wiąże się z nowymi wyzwaniami i oczekiwaniami. „The Fateful Dark” to czwarty krążek w dorobku zespołu i na dzień dzisiejszy to ich najciekawsze wydawnictwo. Co uległo zmianie?

Na pewno nie styl. Dalej mamy nowoczesny heavy/power metal wymieszany z elementami thrash metalu, w którym słychać echa Iced Earth, Judas Priest, Gamma Ray czy Persuader. Wiele znanych bandów wyłapać w kompozycjach Brytyjczyków. Jednak nie w tym rzecz. Grunt, ze zespół pozostaje sobą i nie stara się być drugim Judas Priest czy Gamma Ray. Duża dawka melodii, mocne riffy, zadziorne i agresywne partie gitarowe i mocny, wyrazisty wokal Dave'a Silvera też zostały przerysowane z poprzednich albumów. Nawet brzmieniowo nowy album ma sporo wspólnego z wcześniejszymi krążkami. Jednak tym razem Savage Messiah postanowił dostarczyć nam bardziej przemyślany, poukładany materiał. Kluczem do sukcesu okazała się przebojowość i sporo ilość agresywnych, ale jednocześnie melodyjnych dźwięków. Tego brakowało mi na poprzednich albumach. Chwytliwości, równowagi i elementu zaskoczenia. Zaczyna się wyjątkowo ciekawie bo od prawdziwego hita, jakim bez wątpienia jest „Iconocaust”.Można by rzec, że tak powinna brzmieć współczesna mieszanka power i thrash metalu. Ciąg wysokiego poziomu muzycznego zostaje zachowany w dalszych utworach. „Minority of One” to przykład tego, że zespół wie jak wykreować ciekawą melodię i wie jak pogodzić ostre agresywne partie z power metalowym wokalem Dave'a. Nie tylko wokal uległ prawie. Wystarczy posłuchać tego co wyprawiają gitarzyści w „Cross Of Babylon” czy „Hellbazer” żeby się przekonać jak rozwinęła się ich gra. Jest w tym znacznie więcej pomysłowości, drapieżności i dopracowania. Czy nie można było tak grać wcześniej? Co ciekawe zespół na nowej płycie nie żałuje sobie dłuższych kompozycji i wystarczy spojrzeć na takie kawałki jak „The Fateful Dark” czy „Zero Hour”. Atutem tej płyty jest to że napędza ją dynamiczność i agresywne kawałki pokroju „Hammer down” czy „The Cursed Earth”.

Wystarczyło, że minęły dwa lata od poprzedniego albumu, że pojawił się nowy basista w postaci Stefana, no i że zespół przemyślał nieco swoje aranżacje i kompozytorstwo i już mamy zupełnie odmieniony Savage Messiah. Niby nie wiele się zmieniło, ale w końcu mamy do czynienia z naprawdę mocnym, agresywnym albumem, który zadowoli maniaków melodyjnego power metalu i agresywnego thrash metalu. Polecam! Jedna z najmilszych niespodzianek roku 2014.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz