czwartek, 13 czerwca 2019

MERGING FLARE - Revolt Regime (2019)

Kasperi Heikkinen to jeden z tych bardziej rozpoznawalnych gitarzystów, jeśli chodzi o Finlandie. Ma swój styl i dobre wyczucie rytmu, a przede wszystkim uwielbiam to w jaki sposób gra na gitarze. Jest przy tym sporo frajdy i emocji, bo nie brakuje ciekawych melodii czy mocnych riffów. Zrobił sporo w UDO, niszczy w Beast in Black, a dodatkowo przywrócił do życia swój band o nazwie Merging Flare.  Band istnieje od 2001r i mają na swoim koncie dwa albumy, a ten najnowszy "Revolt Regime" właśnie ujrzał światło dzienne. Na pierwszym krążku spory wpływ miał Kai Hansen i choć go nie ma, to słychać wpływy Gamma Ray czy też choćby Primal Fear. Nie brakuje też zapożyczeń z Beast in Black, co przejawia się w słodkich melodiach czy refrenach.

Band jest w tak samo dobrej formie jak na debiucie, tylko tym razem stara się nas zaskoczyć i pokazać że wiedzą jak grać melodyjny heavy/power metal.  Sporo dobrej roboty robi tutaj wokalista Matias Palm, który znany jest z występów Domination Black. Zapowiedzi zwiastowały ucztę dla fanów takiego grania i tak też jest.

"Trailblazers" to szybki i pełen słodkości heavy/power metalu. Skojarzenia z Beast in Black są jak najbardziej na miejscu. Styl prowadzenia gitar i styl śpiewania Matiasa nasuwają też dokonania Gamma Ray. Kto kocha Judas Priest, Primal Fear ten polubi mocny i zadziorny "Alliance in Defiance". Ileż pozytywnej energii jest w szybkim i przebojowym "Clarion Call", który znów uderza w rejony Gamma Ray czy Freedom Call. Rasowy europejski power metal w najlepszym wydaniu. Słodkie klawisze wyjęte jakby z Sabaton czy Beast in Black i bojowy riff robią furorę w "The Abyss of Time". Kolejnym moim faworytem obok "Clarion Call" jest melodyjny "Minds Eye", który przemyca patenty Helloween czy Gamma Ray. Znakomicie słucha się takiej klasy przeboju.  Mamy też nutkę progresywności w "war Within" i prawdziwą dewastację w "Devastator". W takich klimatach band wypada najlepiej.  Płyta roi się od przebojów, a kolejny na płycie to chwytliwy "Sin againts sinner". Dobrze wypada też spokojniejszy "The lucky one", który ukazuje rockowe oblicze tej kapeli.

8 lat przyszło czekać fanom Merging flare na nowy album, ale warto było. Znów mamy niezłą dawkę melodyjnego heavy/power metalu. Prawdziwa uczta dla fanów gatunku.

Ocena: 8.5/10

6 komentarzy:

  1. Zawsze mnie dziwize można napisać że coś jest podobne do freedom call i gamma ray, co te zespoły łączy muzycznie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele. Wystarczy odpalic eternity. Daniel zimmermann tworzyl dla tych dowch kapel. Wokal Chrisa jeat podobny do Kai. Freedom call helloween gamma ray iron savior blind guardian pri.al fear to jest jedna wielka rodzina😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, dla mnie to kompletnie co innego, pewnie można by wyszukiwać podobieństwa na różnych płytach z róznych okresów, te kapele jednak ewoluują. Tylko FC nudzi równie skutecznie cały czas. Może trochę rzutują mi ulubione płyty poszczególnych zespołów które wymieniłeś, ja tam za cholerę nie widzę podobieństw między Powerplantem, Somewhere far beyond a Keeperami. O FC nie piszę bo nie mam ulubionej płyty :)

      Usuń
  3. Już pierwsza płyta była ciekawa w klimacie i brzmieniu chórków. Takie fajne i wesołe granie. Lubię ich posłuchać ale 8,5 to na wyrost. dam 7 max za innowacyjne brzmienie. Ta jest chyba podobna do 1 płyty ale za mało ją słucham, bo nie ta pora -za gorąco ale dam im szansę. Niestety płyta zbyt nierówna są świetne kawałki ale i kiszki.Wokal nie nadrobi braków.Do Silver Bullet, Veonity, czy nadchodzący Twilight Force bardzo daleko.Dziś płyta nie może mieć wzlotów i spadków, całość musi tworzyć klimat i moc a nie co 2 kawałek

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest to solidna plyta i nic ponadto i tego nie da sie oszukać😝

    OdpowiedzUsuń
  5. Średniak. Bardzo nierówny album a i wokal mógłby być ciut lepszy.

    OdpowiedzUsuń