piątek, 20 czerwca 2025

ALESTORM - The thunderfist chronicles (2025)


 Czy nam się to podoba czy nie, to brytyjski Alestorm wpisał się już na stałe do power metalowej sceny. Pokazał, że można grać radośnie, tworzyć klimat rodem z " piraci z Karaibów" i przy tym dostarczać pozytywnej energii. Pokazali też, że można pomysłowo połączyć folk metal i power metal. Mają raz świetne albumy, a raz nieco słabsze. Wydany w 2022r "seventh rum of a seventh rum" okazał się najlepszym albumem od czasów debiutu, a może i najlepszym w całej historii zespołu. Oczekiwania co do następcy były spore, ale " the thunderfist chronicles" nie ma takiej siły. 


Płyta ukazała się 20 czerwca nakładem napalm records. Nie ma zmian stylistycznych, ani też zmian personalnych. Nie od dziś lider grupy  Christopher Bowes próbuje wplątać elementy bardziej brutalnych odmian metalu. Mamy momenty gdzie są echa melodyjnego death metalu i coś rodem z children of bodom. Dobrze to współgra z stylistyka zespołu. Dalej jest radość, pozytywna energią i przeboje, ale nie ma takiej swobody, pomysłowości i błysku geniuszu jak na poprzednim albumie. Nie ma tutaj takiej siły przebicia. 


Uwagę przyciąga 17 minutowy "Mega-Supreme Treasure of the Eternal Thunderfist" i taki kolos z muzyką piracka to bardzo dobry pomysł. Kawałek rozbudowany, ale i ciekawy. Nie nudzi i przypomina kolosy running Wild. Mocna rzecz i do tego gościnny udział Russell Allena. To punkt kulminacyjny płyty i jego główną atrakcja. Płytę otwiera hicior "Hyperion Omniriff" i to taki typowy Alestorm do jakiego przywykliśmy. Pazur, agresję i pomysłowość band pokazuje w "killer to death by piracy". Więcej takiego grania i byłby kolejny genialny album Alestorm. "Banana" też przemyca brutalne elementy. Bardzo intrygująca kompozycja, która za sprawą prostego refrenu szybko zapada w pamięci. Coś z gloryhammer można wyłapać w " Frozen piss2". To dobry kawałek o power metalowym ładunku. Jest jeszce nieco bardziej stonowany i chwytliwy " the storm" i ta spokojniejsza formuła sprawdza się tutaj."Goblins Ahoy! (Nekrogoblikon cover)" to słabszy moment na płycie i ten cover niczym specjalnym się nie wyróżnia. Tylko tyle że wpisuje się w konwencję zespołu.


Alestorm powrócił z nowym albumem, ale to już bardziej dla statystyk i dla zagorzałych fanów. Płyta nie robi takiego efektu wow jak poprzednia i nie ma takiej siły i pomysłowości. Po prostu kolejny album alestorm. 


Ocena 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz