poniedziałek, 17 marca 2014

COBRA - To Hell (2014)

Czy w takim zakątku świata jak Peru można natrafić na zespół heavy metalowy, który zna się na swojej robocie i wybij się poza granice swojego kraju? Jednym z takich zespołów bez wątpienia jest Cobra. Takich młodych kapel grających heavy metal wzorowany na latach 80, na NWOBHM i Iron maiden jest tak dużo, że nie sposób ich zliczyć, dlatego Cobra miał ciężkie zadanie aby odnaleźć się w takim odłamie dzisiejszego heavy metalu. Ale każdy kto lubi Skull Fist, Enforcer czy Striker powinien znać zespół Cobra, który w 2011 wydał debiutancki album „Lethal Strike”. Jeśli nie to warto to nadrobić, zwłaszcza że jest ku temu dobra okazja. W tym roku zespół wydał swój drugi krążek za tytułowany „To Hell”

Śmiem twierdzić, że album jest bardziej zwarty i bardziej przekonujący niż debiutancki album. Choć zespół nie zmienia stylu i dalej wzoruje się na twórczości kapel z lat 80, jednocześnie przywracając ducha NWOBHM, to jednak robi wrażenie na słuchaczu. No bo jak tutaj być obojętnym na miłe, szczere granie, które tak mocno jest zakorzenione w twórczości Angel Witch czy Iron Maiden? Otwierający „Beyond The curse” od razu daje nam do zrozumienia co jest grane. Jasne nie ma w tym oryginalności, ale są inne ważne cechy. Przede wszystkim umiejętność zgrania muzyków, dobre partie gitarowe, duża dawka energii, klimat lat 80 no i przebojowy charakter kompozycji. W tym długim kolosie słychać, że gitarzyści wiedzą jak urozmaicić długi utwór, jak zagrać ciekawe melodie, szkoda że jedynie technika ich lekko odstaje. Takie heavy/speed metalowe granie jak to zaprezentowane w „Fallen Soldier” brzmi po prostu wybornie. W takiej konwencji zespół wypada najkorzystniej i nie miałbym nic przeciwko jakby w przyszłości w takim kierunku poszli. Płyta jest zwarta i krótka, co również jeszcze bardziej przybliża nam lata 80. Ci co lubią bardziej hard rockowe granie powinni docenić „Danger Zone”. Mocnym atutem tej kapeli jest bez wątpienia wokalista Harry, który brzmi jak mieszanka Paul di Anno i Roba Halforda. Dobrze jego umiejętności zostały ukazane w „When I Walk The streets”. Ta płyta jest bardzo dynamiczna i nie ma żadnych nie potrzebnych zwolnień czy smutnych ballad. Jest radośnie, szybko i energicznie. Takie kawałki jak „To Hell” czy „Beware My Wrath” tylko podgrzewają temperaturę. A moim cichym faworytem jest zamykający „Inner demon”, który przypomina mi „Phantom The Opera” żelaznej dziewicy.

Jednak wywodzący się z Peru zespół heavy metalowy też może się wybić i zaistnieć w metalowym światku. Wystarczy tylko nagrywać takie udane albumy i błyszczeć takimi pomysłami na utwory jak Cobra. Dla fanów muzyki lat 80 czy wczesnego Iron Maiden może to być ciekawsza pozycja niż taki Skull Fist.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz