czwartek, 27 marca 2014

DREAM CHILD - Torn Between Two Worlds (1996)

Wystarczy jedno spojrzenie na okładkę „Torn Between Two Worlds” francuskiego Dream Child, by już być kupionym tym wydawnictwem. Klimatyczna okładka, przedstawiająca świat s-f i fantasy potrafi zahipnotyzować i zauroczyć. Jest to jedyny symptom jakim kierowałem się przy wyborze tej płyty, bo sam zespół nie należy do tych znanych szerszej publiczności i to jest ta najbardziej tajemnicza część. Słuchając debiutanckiego albumu tej formacji, przekroczyłem pewne granice zmysłu i realnego świata. A nie często mi się to zdarza.

Co wiadomo o samym zespole? To, że powstali w 1990 roku, że wydali dwa albumy, a potem w 2000 roku zakończyli działalność, a lider zespołu – Gerard Fois założył Eternal Flight, który funkcjonuje po dzień dzisiejszy. O czym należy wspomnieć to o tym, ze tutaj pierwsze kroki stawiał obecny gitarzysta Luca Turillas Rhapsody, a mianowicie Dominique Leurquin. Samego Rhapsody tutaj nie uświadczymy słuchając debiutanckiego krążka. Ale coś z Angra, coś z Helloween, coś z Iron Maiden czy Queensryche, ale wierzcie mi, że to jest bardzo luźne porównywanie, bowiem Dream Child wykreował swój własny styl, choć można go zaszufladkować do progresywnego power metalu. Styl Dream Child opiera się on na klimacie s-f, fantasy, na rozbudowanym charakterze kompozycji, bardziej złożonej aranżacji, czy też bardziej wyszukanych melodiach. Tutaj kluczową rolę odgrywa właśnie Dominque, który gra z wyczuciem i niezłą techniką. To co słyszymy na tym albumie to coś więcej niż kolejna partie gitarowe i solówki. Jest tutaj nacisk na oryginalność, na granie z wyczuciem oraz dbałość technicznego zaplecza. Dobitnie to zostaje napiętnowane w tytułowym „Torn Between Two Worlds”. Zespół buduje już posępny klimat s-f w otwieraczu „Waves of Chaos” , zaś „Train Of Fools” pokazuje że nie będzie to kolejny klon znanego zespołu. Słychać tutaj zapożyczenia z Iron Maiden, ale nie jest to klon, ba jest to zupełnie nowa jakość progresywnego power metalu. Partie gitarowe zaskakują swoją lekkością i pomysłowością, a na tym nie kończą się zachwyty. Soczyste brzmienie, które jest nieco przybrudzone, znakomicie nadaję dźwiękom głębi i jeszcze bardziej rozbudowuje klimat s-f. „You Shell Lie In hell” to kompozycja w której wykorzystane zostały partie klawiszowe, ale to nie one tutaj robią furorę. Całą uwagę skupiam przede wszystkim na Gerardzie, którego wokal jest wyśmienity. Ta technika, ta maniera i wyciąganie górnych rejestrów niczym Bruce Dickinson, a najlepsze w tym wszystkim, że stara się urozmaicać swój wokal, co by nas nie zanudzić rutyną. Zespół całkiem dobrze radzi sobie z wolniejszymi motywami co słychać w „Same Old Song”. Większą dawkę power metalu uświadczymy w rozpędzonym „Eternal Flight” czy „Roll The Dice”. Na pewno warto też wyróżnić mroczny i nieco toporny „Join Us” czy klimatyczny „No more Darkness”.

Zdarza się tak jak w przypadku Dream Child, że okładka oddaje poziom muzyczny, że kierując się tylko tym aspektem można trafić na jakże wyjątkowy album. Fani melodyjnego grania, poszukiwacze mało znanych i wartych uwagi zespołów, a także smakosze progresywnego grania powinni być jak najbardziej zadowoleni z debiutanckiego krążka Dream Child. Tego nie da się opisać słowami, tego trzeba po prostu posłuchać.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz