wtorek, 23 grudnia 2014

ANGRA - Secret Garden (2015)

Pamiętacie czasy, kiedy to brazylijski band o nazwie Angra był jednym z najważniejszych zespołów w kategorii power metal? Te czasy już nie powrócą. Był cień nadziei, że odświeżony skład może to zmieni. W końcu pojawienie się Fabio Lione z Rhapsody of Fire w szeregach Angra można uznać za błogosławieństwo. Niestety zamiast patrzeć na odrodzenie Angra na nowym albumie tj „ Secret Garden”, to widzimy jak Angra nabiera cech Rhapsody of Fire. Jest sporo symfonicznych elementów, jest bawienie się podniosłymi chórkami, jest klimat fantasy i w dodatku jest sporo też progresywności. Gdzie jest power metal? Jest ale w nie wielkiej ilości i często zagłuszony właśnie przez eksperymentowanie, przez progresywność i patenty symfoniczne. To już najwyższy czas zapomnieć o dawnym stylu Angra. Przyjrzyjmy się zatem temu co zespół gra w roku 2015.

Została nazwa zespołu, logo i intrygujące pomysły na okładki. Gorzej już jest z muzyką. Za dużo kombinowania, za dużo progresywności, za dużo przerysowania cech Rhapsody of Fire. Często podczas słuchania nowego albumu można się zastanowić czy to nowy album Angra czy Rhapsody of Fire. Fabio Lione to jeden z najlepszych wokalistów i na pewno jego występ w Angra jest warty odnotowania. Jednak liczyłem na to, że przyniesie on ze sobą więcej power metalu. Na pewno jest kilka momentów, które są warte uwagi. Na pewno otwieracz „Newborn Me” dobrze się prezentuje i pozwala wciąż wierzyć, że czeka nas bardziej power metalowy materiał. Jest nutka nowoczesności, jest też pazur, agresja, przebojowość i nutka progresywności. To jest to co chciałem usłyszeć i szkoda, że takich utworów jest tutaj za mało, żeby przypomnieć nam stare czasy Angra. Power metal pełną gębą mamy w „Black Hearted Soul” i to jest Angra jaką kocham. Nie przeszkadza tutaj podniosłość i epicki chórki rodem z Rhapsody of Fire. Kiko i Rafael odwalają tutaj kawał dobrej roboty. Jest szybkość, jest dynamika i pomysłowość, a w dodatku nawiązują tutaj do klasyków. To musi się podobać. Bardziej urozmaicony „Final Light” też dobrze się prezentuję, choć tutaj zespół chciał zaprezentować bardziej nowoczesny power metal. Bardzo dobry początek i szkoda że zespół to zmarnował na rzecz komercji i bardziej rockowych kompozycji. „Storm of Emotions” może i zachwyca klimatem i stylem, ale nie jest to czego fani oczekują od Angra. Obecność Simone Simons w „Secret garden” nie dodaje magii ani też nie sprawia że utwór jest wyjątkowy. Utwór jest spokojny i dość monotonny. Ciekawszy jest „Crushing Room” z Doro Pesch, choć i tutaj za dużo kombinowania i za mało prostoty. Na koniec takie prawdziwe zestawienie obecnego stylu Angra z starym. Nowy reprezentuje „Silent Call”, a stary „Perfect Symmetry”, który jest jednym z najlepszych utworów od czasów „Temple of Hate” .

Kiedy słucham takie utwory jak „Perfect Symmetry” to jeszcze zaczynam mięć nadzieję, że może jeszcze gdzieś tam jest Angra, który lubię za album „Temple of Hate”. Brakuje mi tych starych czasów, kiedy liczyło się coś więcej niż progresywność i power metal był ważnym składnikiem w muzyce Brazylijczyków. Może pojawienie się Fabio Lione coś zmieni? Nic może trzeba poczekać na kolejne albumy. Póki co jest to tylko przebłysk, który przejawia się w kilku utworach. Warto sięgnąć dla tych paru momentów po nowy album Angra.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz