środa, 17 grudnia 2014

DRAKKAR - Once Upon a Time ...in Hell (2014)

Belgijski Drakkar wraca i to w wielkim stylu. W latach 80 już zaprezentowali na co ich stać, bo w końcu „X rated” to kawał porządnego heavy/speed metalu w starym stylu. W tamtym okresie kapela już więcej nic nie wydała i na długi czas rozpadła się. W 2012 powrócili z odświeżonym debiutem, który nosi tytuł „X rated Reloaded”, ale to nie był nowy materiał, więc ciężko było ocenić siły i potencjał Drakkar po tylu latach nie bytu. Teraz mamy taką możliwość, bo belgijska formacja nagrała „Once Upon a Time ... in Hell”, który zawiera zupełnie nowy materiał. Jest to już nieco inny zespół, nieco inni muzycy, bo przecież z tamtego składu zostało trzech oryginalnych członków. Wiele się zmieniło, ale styl w jakim obraca się zespół nie. Dalej jest to heavy/power/speed metal, który na dzień dzisiejszy przypomina styl Helstar. Zespół stara się brzmieć nowocześniej, agresywniej, a przy tym nie zapomina o klasycznych rozwiązaniach. Taki układ sprawia, że nowy album prezentuje się okazale. Jest mroczny klimat co ukazuje intro „Enter The darkness”, jednak znacznie ciekawszym wejściem się okazuje „Once Upon a Time... in hell”, który ociera się momentami o thrash metal. Stonowany i bardziej hard rockowy „Lost” może nie jest tym czego się oczekuje od Drakkar, ale i takie zwolnienie jest tutaj potrzebne. Dalej mamy znów kolejną dawkę petard w postaci „Angels of Stone”, przebojowego „Saint Bartholomew's Night” czy technicznego „Scream it Loud”. Jak ktoś lubi klimaty bardziej w stylu Black Sabbath, ten z pewnością doceni nieco bardziej marszowe kawałki pokroju „Babel” czy „Never Give Up”. Naprawdę jest w czym wybierać i nie brakuje mocnych utworów, które robią prawdziwą demolkę i takich kompozycji jak „A Destiny That Does not Heal” chce się w większych ilościach. Nie przeszkadza mi tutaj nawet to, że Leni i spółka czerpią garściami z Cage. Jest jeszcze judasowy „Whats going on”, który znakomicie podsumowuje cały album. Jest energia, pazur, jest agresja, jest pomysłowość i umiejętność odnalezienia się w obecnym heavy/speed/power metalu. Drakkar powrócił i to w wielkim stylu. Teraz pozostaje czekać na kolejne płyty i oby były równie udane jak „Once Upon a Time in Hell”.

Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Duży plus dla nich,że po takiej długiej przerwie potrafili nagrać równie dobry album.
    Niemcom może bym się nie dziwił,ale to Belgowie...szacuneczek Panowie. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. W pełni się zgadzam, aczkolwiek znacznie przyjemniej recenzję by się czytało jakby była podzielona na leada, rozwinięcie (akapity) i zakończenie. Jeden ciąg jest strasznie męczący ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Thank's for your support, guys.
    Drakkar id BACK !
    Metal Rules !!!!

    Pat (Drakkar)

    OdpowiedzUsuń