sobota, 21 lutego 2015

AIR RAID - Point of Impact (2014)

Nie tylko Rocka Rollas, Enforcer czy Skull Fist są wierni tradycjom. Nie tylko oni dbają o szczegóły i wiedzą jak sprawić, że czujemy się jakbyśmy żyli w latach 80. W czasach, gdzie wielkie sukcesy odnosiły takie kapele jak Iron Maiden, Judas Priest, Warlock, czy Running Wild. Air Raid to szwedzka kapela, która gra od 2009 roku bardzo prosty heavy metal, który ma ująć swoją melodyjnością, szczerością i idealnym odtworzonym klimatem lat 80. Patrząc na okładkę „Point of Impact” można wywnioskować, że mamy do czynienia z jakimś starym, mało znanym zespołem, który gra heavy speed metal. Wszystko by się zgadzało, oczywiście poza rokiem. Nie jest to album z lat 80, a z roku 2014. Pierwsza miła niespodzianka, a druga to oczywiście umiejętności muzyków, a trzecią niespodzianką jest sam materia. Tyle zaskoczeń, a wszystko za sprawą drugiego wydawnictwa szwedzkiej formacji Air Raid.

Tak jak okładka, tak i brzmienie jest wzorowane na tych z lat 80. Odrobina brudu, szorstkość i naturalne brzmienie instrumentów, sprawia że nasuwają się namyśl klasyczne albumy Iron Maiden, Agent Steel czy Running Wild. Wokalista Arthur też brzmi jak kolejny rasowy metalowy wokalista, który chce naśladować swoich idoli. Może jest to jeden z wielu głosów, ale nie wyobrażam sobie tutaj jakiś inny rodzaj wokalu. Zespół powiela pomysły i nie kryje tego w żaden sposób, nawet swoją grą nie starają się nas zaskoczyć i wykreować coś bardziej autorskiego. Podążają szlakiem już wyeksploatowanym i często uczęszczanym przez wielu, a co ich uchroniło przed klęską to że znają się na swojej robocie, że grać potrafią na wysokim poziomie. Owocem tego jest naprawdę udany materiał, który przemawia za sukcesem tej płyty, która stylistycznie nie wyróżnia się na tle innych płyt heavy/speed metalowych zakorzenionych w latach 80. Na płycie znajdziemy 8 dynamicznych kawałków dających nam 35 minut znakomitej muzyki, która zadowoli maniaków heavy/speed metalu. Szybki otwieracz „Bound To Destroy” to taki strzał prosto w oczy na dzień dobry. Ostry riff, rozpędzona sekcja rytmiczna, a wszystko zagrane na styl Iron Maiden czy stary Running Wild. Czasy „Gates to Purgatory” przemawiają w surowszym „Madness”, który jest kolejnym znaczącym hitem. Gravestone słychać w melodyjnym „Victim of The Night” i tutaj jest do bólu klasycznie, ale właśnie w tym tkwi siła tego kawałka. Instrumentalny „Flying Fortress” to pokaz umiejętności muzyków i trzeba przyznać, że drzemie w nich potencjach. Sam utwór to taki hołd dla wczesnego Iron Maiden. Największa dawka speed metalu jest zawarta w treściwym „Veangence” i zamykającym płytę „We got The Force”.

Nie oczekujcie muzycznego geniuszu, czegoś nowego, czy płyty zaskakującej. Air Raid jest tutaj od tego, żeby nas zabawiać swoją muzyką, a przy okazji zabrać do lat 80. Płyta ma ten klimat, a kompozycje tylko ten stan rzeczy potwierdzają. Niby Air Raid nie gra niczego odkrywczego, ale mało kto tak dobrze odtwarza heavy/speed metal lat 80 za co Air Raid ma duży plus.

Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Niestety, w porównaniu do GENIALNEGO Night Of The Axe, ta płyta brzmi jak stęchły kabanos. Można zjeść, ale można nabawić się niestrawności.
    Wraz ze stratą poprzedniego wokalisty, ta kapela straciła jaja. Słabe.
    ---------------------------------
    http://www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam takie odczucie,że pierwsza płyta o klasę lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, jedynka arcydzieło. Reszta, hm.

    OdpowiedzUsuń