Ciężko dzisiaj o jakieś
ciekawe pozycje z kręgu epickiego heavy/power metalu. Brakuje płyt
na miarę takich bandów jak Omen, Cirith Ungol, Warlord czy
Manilla Road. Właściwie tylko stara ekipa najlepsze radzi sobie z
epickim heavy/power metalem. Jednak chyba nie wszystko stracone, bo
rok 2015 zaczął się całkiem dobrze dlatego gatunku. Pojawił się
Veonity, Visgoth, a teraz jeszcze dochodzi grecki War Dance. Kapela
działa od 2010 roku, jednak dopiero teraz udało im się wydać
pełnometrażowy album. „Wrath For The Ages” to coś więcej niż
zwykły debiut, jakiejś tam młodej kapeli, która chce zdobyć
sławę jadąc na sentymencie fanów wielkich kapel pokroju
Manowar czy Manilla Road. War Dance pokazał, że można nagrać coś
ambitnego, coś świeżego i odbiegającego od typowego i jasno
określonego standardu. Może nie jest to łatwa i schematyczna
muzyka, ale czy zawsze to musimy dostawać?
Właśnie styl greków
jest tutaj najbardziej imponujący. Dominuje epicki heavy metal, ale
jest też amerykański power metal, jest nutka progresywnego metalu i
wszystko przesiąknięte amerykańskim stylem. Zwłaszcza brzmienie,
takie nieco toporne i przybrudzone nasuwa stare płyty Warlord czy
Cirith Ungol. Budzi to wielki podziw. Elftherios to wokalista o
mocnym i podniosłym głosie i dzięki niemu płyta brzmi naprawdę
epicko. Nasuwają się najlepsi wokaliści heavy metalowi w tym sam
pan Adams z Manowar. Nie wiele gorzej wypada duet gitarzystów.
Goerge i Tassos stawiają na pomysłowość, na urozmaicenie i
złożone motywy. Można poczuć klimat momentami doom metalowy, do
tego partie te przyozdobione są różnymi smaczkami. Słychać
to choćby w „Prometheus”, gdzie partie gitarowe
wspierają progresywne klawisze. Ta kompozycja pokazuje jaki ponury i
taki przytłaczający klimat mamy. Nie jest to proste, melodyjne i
chwytliwe, ale tutaj miał być ukazany prawdziwy bitewny klimat, ta
epickość najwyższych lotów. Robi to niezłe wrażenie. Choć
nie brakuje tutaj rasowych przebojów, które porywają
szybkością i chwytliwymi melodiami. Taki właśnie jest tytułowy
„Wrath for the Ages”, w który można
usłyszeć Cirith Ungol ale też i Warlord. Brzmi to imponująco i
świeżo. Ta muzyka grana przez greków ma nas poruszyć, ma
wzbudzić emocje. Kiedy słucha się takiego urozmaiconego kawałka
jak „Recall” czy marszowego „War of Titans”
to budzą się różne demony i różne emocje, które
w nas siedzą. Bas często wybija się nad pozostałe instrumenty i
jego moc jest słyszalny już w melodyjnym otwieraczu „Achilles
War Dance”. Nutka progresywności, a także doom metalowy
riff sprawia, że „Marathon” to kolejna perełka.
Dla tych co lubią proste melodie i łatwo wpadające w ucho granie
ten z pewnością polubi taki „Freedom” czy „The
Thunder inside me”. Materiał jest równy i obyło
się bez większej wpadki.
War Dance i ich
debiutancki album zatytułowany „Wrath For The Ages” to jedna z
najciekawszych premier roku 2015. Kapela zaskakuje świeżością,
pomysłowością i wykonaniem. Malo kto by powiedział, że to dzieło
zespołu, który debiutuje. Kapela brzmi dojrzale i taki też
jest materiał. Postawiono nacisk na melodie, klimat i epickość.
Przypominają się wydawnictwa Warlord, Cirith Ungol czy Manilla
Road, ale War Dance chce tworzyć własną historię. Znakomity
start. Polecam.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz